Tak sobie myślę, jakby to miło było, gdyby wszyscy dbali o swoje mieszkania, domy, podwórka. Jest u nas mnóstwo pięknych mieszkań, domów, ogrodów, ale są i takie, które straszą bałaganem, brudem, brakiem zmysłu estetycznego. I nie, żebym ja miała idealnie. Skąd znowu. Po prostu, fajnie jest, gdy lubi się swój dom, lubi się w nim być, pracować, odpoczywać i chce się do niego wracać. Fajnie, gdy ma się radość z dbania o swoje otoczenie, tak naturalnie, w niewymuszony sposób, dla siebie, dla innych, byle dbać, bo to jest nasza osobista przestrzeń. Daje nam energię, ale potrafi i zabrać. Staram się, jak mogę, ale bywa, że mąż zagraci podwórko, bo wyciągnie pół garażu na zewnątrz, dzieci rozrzucą, co się da, a pies to jeszcze bardziej rozwlecze. No, ale...samo życie.
Jednak miło patrzyło się na domy bornholmskie, dla których pogubiłam oczy. Nie wiem, czy to kwestia pieniędzy, kultury czy zmysłu estetycznego. Mają schludnie, praktycznie, jasno i czysto w domach i na podwórkach. Ogródki zadbane. Nawet nie zliczę domów, do których zaglądałam przez okna. Domy tam nie znają firanek. Zawsze okna są odsłonięte. Widać wszystko, jak na dłoni, a widok jest piękny i miły dla oka. Bornholmczycy dbają o szczegóły, ale jest to tak gustowne i skromne, że oddaje całe piękno. Nie trzeba wiele...mała ozdoba, kwiat w donicy, zamiast ogrodzenia, róże przepięnie kwitnące. To na zewnątrz, a w środku...wygodnie, praktycznie, jasno i słonecznie.
Poniżej tablica z mapą przy jednym z naszych pól namiotowych. Cała wyspa :-)
Niemal przy każdym domu stoi rower albo kilka. Rowery są wszędzie, pod sklepami są ich dziesiątki, pod urzędami, plażami, zabytkami, kościołami. Wyspa rowerami stoi.
Poniżej małżonek, który dzielnie niesie herbatę zieloną dla żony swojej ukochanej. Miejsce magiczne. Winnica Lille Gadgard w Pedersker czyli największa na Bornholmie winnica oferująca wina z czarnej i czerwonej porzeczki oraz z winigron. Miejsce magiczne, bo ludzie w niej mieszkający się wyjątkowi. Stworzyli ją od podstaw i jest to ich dziecko, jak się okazało nie jedyne. Czas w winnicy płynie baaardzo powoli, gości przewija sie ogrom. Wszyscy siedzą, jedzą, degustują i rozmawiają całe dnie. My nocowaliśmy w winnicy tylko jeden dzień, ale wydaje mi się, że czas się tam zatrzymał. I wcale nie piłam ;-)
Wszyscy goście siedzieli w innych salach przyległych do winnicy, natomiast my wybraliśmy zadaszoną wielką werandę z ciepłym paleniskiem, na którym piekło się mięsiwo i pachniało wspaniale jedzeniem. Czekałam z niecierpliwością, aż wszyscy zjedzą i sobie pójdą na spacer po winnicy, żeby pstryknąć spokojnie fotki. Najzabawniejsza jest w winnicy ilość kotów. Nie zdołałam się ich doliczyć, ale są wszędzie. Śpią na ławkach, krzesłach, pod stołami. Iście domowa atmosfera:-)
Budki - stoiska, o któych wiedziałam wcześniej, ale i tak mnie zaskoczyły. Naprawdę można w tych miejscach kupić wszystko, jedzenie, pamiątki, rękodzieło ( piękne pluszowe ręcznie szyte trolle na przykład), ubrania, książki itd. Nie ma oczywiście właściciela, zaś pieniążki w kwocie należnej podanej na karteczce, wrzuca się do metalowej skrzynki i po tranzakcji. Hmmm...u nas to nierealne. Tam odbywa się to z ogólnie pojętym poszanowaniem, zarówno dla ludzi, jak i przedmiotów.
A to gospodarstwo państwa Fynegard. Są to ludzie tak uporządkowani, że aż dech zapiera. Wszystko, jak w szwajcarskim zegarku. Spaliśmy tam dwie noce, na początku podróży i na końcu, bowiem pole namiotowe jest najbliżej Ronne i za każdym razem trawnik, sad i podwórko było w nienagannym porządeczku. Panie Fynegard, przepraszamy, że zjedliśmy panu wszystkie czereśnie w sadzie.
A no właśnie, zapomniałam napisać, że Bornholm to czereśniowy raj. Rosną wszędzie piękne czereśniowe drzewa. Powiem krótko, nigdy w moim i mojego męża życiu, nie jedliśmy większych, pyszniejszych i słodszych czereśni niż na Bornholmie. To jakiś totalny odlot. Ja nie mogłam tego pojąć. Nikt ich nie zrywa, a szpaków zero. Objadłam się czereśniami do końca życia. Dwa pola namiotowe zostały przez nas ogołocone z tych owoców. A na całej wyspie jest mnóstwo tzw. dzikich czereśni, którymi zajadają się wszyscy rowerzyści, głównie jednak Polacy ;-) Te rosnące jednak przy domach, w sadach są nie do porównania.
Zamiast ogrodzenia, róże. Bardzo częsty widok. Piękne ogrodzenia tworzone są z lawendy także. Ciekawa jestem, jak to wygląda po przekwitnięciu. Takich "ogrodzeń" jest tam naprawdę wiele.
Sklep z ekskluzywnymi ubraniami. Nawet sklep musi mieć na Bornholmie różaną oprawę. I to nie jest rzadkość.
Tak jak pisałam, ilość domów, do których zajrzałam jest niezliczona. Tutaj zajrzałam z aparatem. Dobrze, że okna czyściutkie. W sumie to ja nigdzie brudnych okien tam nie widziałam. Chociaż....był jeden opuszczony dom.
Koniec wspomnień wakacyjnych. Jutro ogłoszę candy, wszak 2 lata mijają :-) Będzie niespodzianka z Bornholmu przywieziona, zakupiona za najprawdziwsze duńskie korony :-)
Wszystkim życzę miłego dnia, słońca i chłodu, uśmiechu i świętego spokoju. Za wszystkie komentarze i miłe słowo dziękuję i ściskam serdecznie każdą dobrą duszę w wirtualnym świecie:-)
Ja również się zastanawiam dlaczego w niektórych miejscach jest tak pięknie, a w innych zaniedbanie. Jak byłam w Czechach to też rzuciły mi się w oczy okolice domostwa. Na każdych drzwiach wejściowych wisiał wianek, ogródki-nawet te najmniejsze przed drzwiami były tak wypielęgnowane i zadbane, aż dech zapierało. Żadnych śmieci, wszystko czyste, odmalowane elewacje.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że i ja to w Czechach zawsze dostrzegam. Prawda. U nas jakoś wszystko zdziwione, jak powiesiłam wianek to za głowę się łapali ludzie na wsi;-)
UsuńJestem pod OGROMNYM WRAŻENIEM!! piękną wycieczkę nam zafundowałaś i zachęciłaś do odwiedzin tego wyjątkowego miejsca :) Pięknie tam!
OdpowiedzUsuńja chcę na Bornholm!!!!
Ikuś, więc na kolejną wyprawę zabieram Ciebie. Szykuj rowerek:-)
UsuńOj, nie wierzę, ze doczekam się porządku i uczciwości w naszym kraju. Gdyby nie zasłonki, pewnie by nas okradli, albo podglądano. Zostawić rower bez zapięcia- to nie do pojęcia. Gosiu nie zmienimy nawyków społeczeństwa, ale zawsze można zacząć zmiany od siebie i pokazać, że tak można. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa w cąłym domu nie mam firan, tylko zasłony, ale i tak jako ozdoba, nie mam się przed kim zasłaniać. Roletki w kuchni i w salonie zawsze są do samej góry podciągnięte. uwielbiam słońce, światło dzienne i patrzeć na zieleń dookoła ze wszystkich okien. Po to na wsi mieszkam:-) Też się zastanawiam, czy doczekamy porządku i uczciwości w naszym kraju. Tzreba jednak zacząć najpierw od siebie, od swojego podwórka, od swoich dzieci. Damy radę:-)
UsuńA mnie się podoba takie otwarte życie. W latach 90-tych byłam w Holandii i tam tak mnie zafascynowały okna bez firan, że już się nimi nie skaziłam :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu spędziłam kilka dni w Kopenhadze i podobnie jak Ty zakochałam się w tym kraju, ludziach i ich mentalności. Zafascynował mnie fenomen wszechobecnych rowerów, kwiatów przed każdymi drzwiami i brak firanek w oknach .Po Twojej fotorelacji jeszcze bardziej zapragnęłam odwiedzić Bornholm :)
OdpowiedzUsuńDzięki za piękne zdjęcie :)
Masz racje! A te białe elementy na zdjęciach np. drzwi, albo ławeczka powodują ciepło w moim sercu:) ŚLICZNE
OdpowiedzUsuńCudna wyprawa!Myślę,że w dużym stopniu estetyka domowo-ogrodowa to po prostu część kultury narodowej i nawyków.Z pewnością nie ma to nic wspólnego z pieniędzmi,może trochę z temperamentem:)pięknie...
OdpowiedzUsuńCzarowne miejsca odwiedziłaś... Ja cieszę się bardzo, że u nas jednak bardzo dużo się zmienia w tym względzie. 20 parę lat temu mało kto miał zadbany ogródek przed domem, raczej parę iglaków i tyle. Nie wiem jednak, czy kiedykolwiek będzie wszędzie czysto...liczę ,że za parę lat chociaż w lasach :-(
OdpowiedzUsuńSerdeczności Gosiu.
Bajecznie :)W Dziwnowku chocbys nie wiem jak jezdzila na rowerze w kolko to takich fot bys nie zrobila::))) nie ma co czarowac:) Poszpakowałas ludziom w okna:) znaczy pozagladalas ciekawska z nosem w szybie:)) Ja bym to samo chyba zrobila widzac takie urokliwe domy i ogrodki.Dziekuje ci za te posty i namiastke zdiec i opisow.Wnioskujac mozemy sie tylko uczyc od sasiadow kultury bycia i zycia.
OdpowiedzUsuńTe straganiki ze skarbonkami cos fajnego i tak oczywistego...i przykra prawda ze u nas to i strach kisz na smieci przed brama zostawic bo nawet i to z pod bramy zniknie.Skrzynke na listy wykreca złomiarze,a wianek adwentowy na drzwiach mozna zakosic i sprzedac na rynku za polowe ceny...przykre ale stwierdzam fakty.
Piekne wakacje i podroz.Jakbym chciala tak ze swoimi rowerami to dasz namiary i wskazowki:)) Choc narazie nic nie planuje takiego bo nawet rowerow nie mamy:( Ale mysl ta dojrzewa od zeszlego roku coby uszporowoac i w koncu kupic rowery i bagaznik na auto na nie.
Pozdrawiam::))
P.S.Przelew dotarł?
Pewnie, że dotarł :-)
UsuńJak tak dalej pójdzie, to zwiedzimy z Tobą całą wyspę i już nie będę musiała wychodzić z domu, a co dopiero mówić o podróży !!! Czuję się, jakbym już tam była. Dość !!!
OdpowiedzUsuńNo... cudnie tam jest normalnie :) Ach !!!
A Ty kusisz i kusisz...
Usuńpieknie ;-))))cudownie sie oglada takie zdjęcia;-)))p.s czy Ty kochana dostałas mojego maila???
OdpowiedzUsuńAniele, przeszukałam całą pocztę i nic, nie mam żadnej wiadomości :-( Pisałaś jak zawsze na zapachlawendy@interia.eu ? Bo ja nic kurcze nie mam. Odezwij się. Albo czekaj, ja napiszę do Ciebie zaraz:-)
UsuńByłam kilka razy w Danii - klimat nieporównywalny do polskiego. Kultura zupełnie inna, inne pojęcie rzeczywistości. Tam ludzie dbaja o dobra publiczne. Zero śmieci na ulicach! Pięknie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zdjęcia i wirtualną podróż do Danii. Miłó słyszeć że gdzieś są ludzie kulturalni , porządkowi ,dbający o to co ich otacza. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękny kraj, niezwykle urokliwy.A na mnie największe wrażenie robią "straganiki samoobsługowe", czy kiedykolwiek doczekamy się takiej uczciwości w naszym kraju ? Czy my nie potrafimy być tacy prawi. Czasami trochę mnie smuci opinia jaką mamy wśród innych narodów. Pytanie czy choć trochę zbliżamy się do tych ideałów ?
OdpowiedzUsuńO opinii o Polakach miałam okazję się równiez przekonać za granicą. Nawet na Bornholmie miałam kilka dziwnych i zabawnych sytuacji z tym, że my z Polski. Aż wstyd się nieraz przyznać. Jest to tak smutne i dołujące, że brakuje słów, by to opisać. Trzeba to zmieniać, tylko jak. Zaczynać od siebie wiadomo, ale jak zmieniać całe społeczeństwo, skoro u nas nie ma szacunku, ani do dóbr, ani do ludzi. Totalna oziębłość i znieczulica. Smutne.
UsuńAch, zazdroszczę Ci tego wyjazdu, marzę o tej wyspie od dawna. Mam podobne przemyślenia, jadąc u nas przez wieś, widzę każdy dom z innej parafii, jak jeden sąsiad ma czerwony, to ja będę miał zielony. Podwórka zaniedbane...!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
To prawda Olu z tymi podwórkami. U mnie to samo. I to nie jest brak pieniędzy tylko brak chęci, estetyki i odpowiednich przepisów. Każdy sobie...
UsuńOjej... Ale nacieszyłam oczy....
OdpowiedzUsuńNaprawdę to jest to co mi się bardzo podoba - skromnie i pięknie.
Witaj! :) jest pięknie tu u Ciebie, a nie przypominam sobie bym gościła tu wcześniej!
OdpowiedzUsuńNa Tą wyspę wybieram się już od dawna.. może kiedyś się uda. Urocze migawki!
Dodaje sobie Twojego bloga do mnie ;-)
Gosiu:) Jakie cudne zdjęcia:) Postanowione już, że jedziemy tam rodzinnie, tylko dylemat, czy najpierw Bornholm, czy najpierw Nordkapp:) Nordkapp to długa wyprawa, więc pewnie dopiero za dwa lata.. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka ślicznie to pokazałaś, jak to mówią " co kraj to obyczaj co strona to zwyczaj", ale to prawda brakuje nam jeszcze pewnych nawyków , zachowań, ale wszystko przed nami - uczmy nasze pociechy , wymagajmy, wtedy będziemy i my szczycić się porządkiem, czystością , zaufaniem. Wystrój domu, podwórka, ogrodu zmienia się i w Polsce [ ale bałaganiarstwa , brudu ] ciężko jest oduczyć na to potrzebujemy czasu pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńGosiu,byłam w Danii i potwierdzam wszystkie Twoje spostrzeżenia na temat czystosci,firanek i sklepików z karteczką z ceną.Jakże im zazdrościłam czystych kibelków urządzonych gdzieś w stodole.Tak czysto u nas nigdy nie będzie.Wszysto tak posprzątali,jakby oczekiwali na przyjazd ważnych gości.
OdpowiedzUsuńMarzę,żeby u nas ludzie choć trochę posprzątali obejscia i sięgali wzrokiem dalej niż do czubka własnego nosa.
Cudowną zaplanowaliście wycieczkę i wspaniale wszystko się udało(co potwierdzają tabliczki kolejnych miejscowości:)))))
Mam też zamiar kiedys się tam wybrać.Uściski.
O matko jak cudnie :) Widzę, że Bornholm to miejsce wręcz dla mnie wymarzone, bo zaglądać w okna lubię nałogowo ;) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTradycja okien bez firanek wzięła się na Bornholmie,a także np.w Holandii z tego,iż żony marynarzy często na długo pozostawały same,gdy mąż wypływał w morze.Aby nie dawać pretekstu okolicznym mieszkańcom do plotek o niewierności -żony odsłaniały okna,aby każdy mógł przez nie zajrzeć i utwierdzić się w przekonaniu,że wszystko jest ok.Takie to były czasy.Pozdrawiam,Ella
OdpowiedzUsuńCudowna wyprawa (uwielbiam indywidualne podróże) i ile pięknych widoków :)
OdpowiedzUsuńZaskoczona jestem tymi stoiskami, choć nie do końca... u nas rzeczywiście niemożliwe...szkoda.
Gratuluję takiej fantastycznej wędrówki :)