Z okazji najcieplejszej pory roku, którą jest LATO, zapraszam wszystkich chętnych na CANDY. Znacznik na długaśnym kijku i wieszaczek- domki kupiłam na Bornholmie, są autentycznie skandynawskie. Domki można pomalowac farbami, kredkami w dowolny sposób lub ozdobić cudnie techniką decoupage. Zresztą, co głowa to pomysł inny. Do prezentów dorzucę jeszcze niespodziankę, ale to tajemnica, tajne przez poufne;-)
Zasady takie jak zawsze:
*Zostaw proszę komentarz pod tym postem, z deklaracją chęci udziału w zabawie
*Podlinkuj zdjęcie z candy do mojego bloga
*Jeśli zostaniesz obserwatorem mojego bloga,będzie mi bardzo miło:)
*Podlinkuj zdjęcie z candy do mojego bloga
*Jeśli zostaniesz obserwatorem mojego bloga,będzie mi bardzo miło:)
Losowanie 28 sierpnia 2013 :-)
Życzę miłej zabawy :-)
Życzę miłej zabawy :-)
Z racji tego, że dom nasz jest szary i niewiadomo, kiedy nabierze koloru ta "cudna" elewacja, staram się, jak mogę, by było wokół domku ładnie. Pelargonie rosną u mnie każdego lata, a w wiklinowych koszach sadzę bratki i dopóki nie przekwitną, wesoło i kolorowo jest dookoła. Jednak czegoś mi ciągle brakowało. Zawsze stoi jakiś lampion, a właściwie to nieraz kilka naraz. Ale i tak czegoś było brak. Już teraz wiem, że brakowało oficjalnego zaproszenia, bo o ile nasi znajomi, przyjaciele i rodzina wiedzą, że do nas się wpada bez uprzedzenia, to jednak obcych też trzeba zachędzić i powitać.
Spacerowałam sobie ostatnio podczas urlopu na Bornholmie, po jednym z wielu targów staroci, które codziennie odbywają się w innej miejscowowści na wyspie. Są na tych targach staroci krocie, ale są też przedmioty nowe. Jak zobaczyłam drewniane znaczniki wielkich rozmiarów, na których mogę kredą napisać wreszcie słusznych, a tym samym widocznych rozmiarów literki, ucieszyłam się. Wzięłam kilka sztuk. Zakochałam się w nich i jedno spojrzenie na męża wystarczyło, żeby mnie utwierdził w przekonaniu, że znaczniki czekały właśnie na mnie:-)
Chciałam jeszcze dodać, że na tarasie datury oszalały na dobre. Kwitną niczym szalone. Trąbka na trąbce:-)
Po powrocie z urlopu, postanowiłam troszkę odświeżyć dom, czytaj "odgruzować". Ale tylko z bibelotów, które się już opatrzyły i zaczęły raczej denerwować oko. Znacie to? Wieczne przestawianie, kombinowanie, szukanie nowych miejsc. Kiedy nie znajduję nowego miejsca jakiemuś przedmiotowi lub ów przedmiot mnie zmęczył wizualnie, chowam do kartonu. Za jakiś rok znajduję i cieszę się jakbym pierwszy raz widziała to coś na oczy. Niektóre oddaję chętnym. W każdym razie, poprzestawiałam kilka rzeczy, kilka wyrzuciłam, kilka oddałam koleżance, a kilka schowałam. Od razu zrobiło się w domu jaśniej. Coś mnie te skandynawskie klimaty natchnęły;-)
Zmęczyły mnie też moje rolety własnoręcznie uszyte do salonu i kuchni. Uwielbiam je, bo dodają uroku, zwłaszcza kokardy, ale już musiałam coś zmienić. Wiadomo, że zasłony z IKEA są mega długaśne i po odcięciu ich nadmiaru, uszyłam mini zasłonko-firaneczkę do kuchni. Zatem zasłony wiszą w salonie, a zasłonka kuchenna pasuje do nich jak ulał :-) Przynajmniej wykorzystałam kawałki po zasłonach salonowych. Rolety z kokardami pójdą na dno szafy. Przynajmniej na jakiś czas.
Poniżej kawałek kuchni i jak ktoś ma ochotę w ten upalny dzień na lekki barszczyk w tej oto kuchni ugotowany to zapraszam serdecznie. Jest jasny, bo z moich własnoręcznie posadzonych warzyw. Ależ ja dumna jestem z warzyw i ogródka mojego. Mały, biedny, ale swój. Uwielbiam barszczyk z malutkich buraczków, takich młodych i młodej słodkiej marchewki. A w taki upał jak dziś, to tylko lekka zupa. Nie lubię się objadać w takie upały.
A teraz pochwalić się muszę wygranym Candy u Anety:-) Zawsze tyle chętnych na zabawę, a ja taka mała mrówka w tym gąszczu. Dowiedziałam się o wygranej na urlopie. Miałam przez moment internet w telefonie, ściągnęłam pocztę, zajrzałam na bloga, a tam informacja od Anety, że wygrałam candy i prośba o kontakt. Szok i radość. No i internet uciekł. Nie mogłam odpisać. To znaczy, zaczęłam pisać maila do Anety, że odezwę się jak wrócę, ale w połowie wiadomości, internet uciekł. Bałam się, że wylosowana będzie inna osoba z powodu braku kontaktu. Ale udało się, Aneta czekała na mnie. I za to jej dziękuję, bo mi się ta poszewka marzyła od pierwszej chwili, gdy moje brązowe oczka ujrzały ją na zdjęciu;-)
Jak dostałam przesyłkę, oniemiałam, bo te moje oczy wyszły z orbit na widok drewnianych klamerek. No zakochałam się w nich. Zresztą, same zobaczcie, jakie wspaniałości dostałam:-)
Herbatka lawendowa...no przecież to dla mnie było, jak nic...
Póki co, klamerki podtrzymują u mnie kartkę na sznurku , na której jest cała instrukcja z segregacji śmieci. Wszyscy się jeszcze uczymy, zwłaszcza dzieci.
Muszę przyznać, że wygrana to przemiła niespodzianka. Dlatego postanowiłam, że sama również ogłoszę candy. Zapraszam do zabawy i zaznaczam, że niespodzianka będzie fajna.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich czytelników, życzę miłego dnia i ślę uśmiech, taki letni i ciepły :-)