Zasypało nas dziś. Śnieg sypie i sypie. Wszyscy dookoła biadolą, a ja nie mam zamiaru. Z dwóch powodów. Mianowicie, nic na to i tak nie poradzę, bo śniegu nie zatrzymam, ani modlitwą, ani biadoleniem. Drugi powód jest taki, że jeśli będę biadolić i wkurzać się na coś, co jest nieuniknione, to dostanę wrzodów tu i ówdzie, zmarszczki mi się zrobią tu i ówdzie, a po co mi to?
Lepiej zająć się czymś przyjemniejszym. Jest tyle przyjemności na tym świecie, że uwierzcie, jest w czym wybierać. Do godziny 15.00 byłam dla rodziny, a od 15.00 jestem sama dla siebie:-)
Poza podziwianiem przekwitających białych tulipanów oraz tych świeżych, różowych, zakupionych... uwaga!...przez mojego męża (a jednak kocha:-) ), zajmuję się pałaszowaniem ciastek z brzoskwiniami, talerz po talerzu oraz szperaniem w internecie. Powyciągałam też mapy, chyba wszystkie, jakie mam, a posiadam ich chyba z pięćdziesiąt. Taki bzik ;-) Penetruję pólnocne Włochy, ale jak to ja...musiałam również pozapuszczać się dalej w świat.
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie ogarniam cudów tego świata. Jest to wszystko tak wspaniałe, tak niewyobrażalnie piękne, że dech zapiera. Nie ma nikogo, kto ogarnąłby te wszystkie cuda, jakie się dokonują na naszej planecie.
Sami zobaczcie, choć jest to taka maleńka kropelka w oceanie...zaledwie główka szpilki wbita w kulę ziemską ;-) Koniecznie trzeba to zobaczyć na pełnym ekranie.
http://www.youtube.com/watch?v=BB25H6oAz_M&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=6v2L2UGZJAM
Postanowiłam się z Wami podzielić ciasteczkami z brzoskwinią, bo sama nie dam im rady ;-) Zapraszam zatem do pałaszowania. Są tak lekkie, że można ich zjeść sto i nie ma się uczucia, ani przejedzenia, ani poczucia winy;-) Wychodzi więc na to, że nie ma żadnych przeciwwskazań...
Słyszę od jakiejś dłuższej chwili, że w pokoju dzieci narada wojenna trwa. Mnóstwo ustaleń, rysunków i planów na jutro. Nie wiedzą, że wszystkie plany wezmą w łeb, bo niesie się po całym domu i wszystko przestaje być "tajne przez poufne". Pozostaje udawać greka albo szukać peleryny przeciwdeszczowej i podjąć tą nierówną wodną wojnę. Kiedy słyszę, ile radości moim dzieciom sprawia to całe planowanie, postanawiam jakoś znieść mokre podłogi, ubranie, kanapę i nie wiem, co tam jeszcze. W końcu śmigus dyngus jest raz w roku, a moje dzieci kiedyś z tego wyrosną ;-)
Trzymajcie się ciepło:-)
I nie martwcie się zimnem i śniegiem. Kiedyś wiosna przyjdzie. Musi to zrobić. A w tym roku będzie to wyjątkowo wyczekana pora roku, celebrowana i chwalona nawet przez tych, co mówią, że nie lubią wiosny.
Powiem Wam jeszcze, że dwa dni temu ktoś wyjątkowy przypomniał mi, że życie jest piękne, pomino przeciwności, jakie ze sobą niesie nieuchronnie. Jest piękne, bo składa się maleńkich momentów radości, zbiegów okoliczności, gestów, słów i myśli. Życie jest piękne, bo dzielone z drugim człowiekiem i drugiemu człowiekowi poświęcone. Ktokolwiek i gdziekolwiek to jest. A jakże to życie cenne, bo tylko jedno nam dane...
Dla tego wyjątkowego człowieka ślę moc uścisków, przytulam całym sercem i cieszę się, że jest.
Zatem, skupmy się na celebrowaniu każdej chwili, nawet tej maleńkiej.
Buziaki dla wszystkich!!!