Obserwatorzy

środa, 31 sierpnia 2011

Chleb z otrębami

          


             Powinien się nazywać wprawdzie "chleb doskonały", ale skoro napisali, że chleb z otrębami, niech tak zostanie:-)  Przeglądałam książki z Thermomixa i stwierdziłam, że nie będę piekła chleba, który najczęściej gości na naszym stole czyli chleba jabłkowego  z tymiankiem, a spróbuję jakiś inny. Nawiasem mówiąc, chleb jabłkowy z tymiankiem jest rewelacyjny, ale o nim kiedyś też napiszę, bo jest pyszny i lubią go zarówno moi domownicy, jak i goście. Ja jednak chciałam sprawdzić, czy aby na pewno wszystkie przepisy z Thermomixa wychodzą. Takie było zresztą moje założenie, kiedy postanowiłam zacząć pisać bloga. Dlatego dziś, padło właśnie na chleb z otrębami, który piekłam po raz pierwszy. Bardzo lubię otręby. Mam zawsze kilka paczek, bo są ich różne rodzaje. Akurat zostały mi pszenne i żytnie. Wykorzystałam te pierwsze, zgodnie z przepisem. Nie miałam tylko siemienia lnu, bo mój psiurek wyjadł cały pojemnik (na błyszczącą sieść). Zabrałam się jednak do chlebka... Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to jest łatwiejsze i szybsze niż myślałam. To znaczy, zanim zaczęłam się delektować całą otoczką robienia chleba, było już po wszystkim. To dlatego, że najzwyczajniej w świecie, wszystkie składniki wrzuca się do Thermomixa i on pięknie wyrabia ciasto na nasz chleb. Zdziwiło mnie tylko, po otwarciu pokrywy (po tych szybkich 3 minutach), że ciasto jest jakieś wyjątkowo rzadkie, ale postanowiłam zaufać temu wszystkiemu i przełożyć je do blaszki. Nakryłam ściereczką i czekając, aż wyrośnie, zrobiłam sobie cappuccino w Thermomixie. W sumie to cappuccino robiły moje córcie, bo od rana prosiły i prosiły... Martwiło mnie jednak to rzadkie ciasto... Bałam się, że nic z tego nie będzie, nie wyrośnie i będzie do niczego. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie się zadręczałam. Jak zwykle...  Podwoiło objętość, zrobiło szus do nagrzanego piekarnika i równiutko po 40 minutach moim oczom ukazał się piękny, pachnący i wypieczony chleb. Musiałam sprawdzić naocznie i patyczkiem czy upioeczony. No i się zaczęło... Mamo..., kiedy ostygnie? Mamo...mamo....już możemy? Mamo...prosimy....Koszmar ;-) 



       Uwielbiam moment, kiedy kroję pierwszą kromkę jeszcze lekko cieplutkiego chleba. Płuca zapadły mi się od wciągania tego zapachu chleba. Wspaniały chleb wyszedł. Bardzo dobry w smaku i konsystencji. Świetnie się kroi, zarówno nożem, jak i krajalnicą. Za pół godziny połowę już zjedliśmy, bo nawet męża zwabiłam zapachem do domu. Pomagał coś dziadkom w gospodarstwie obok i wyczuł tym swoim nosem ;-) Zapakowałam dla dziadków drugą połowę, żeby sobie spróbowali i...już po chlebie. Coś czuję, że jutro z rana będę piekła znów tego cudaka, o ile nie dziś w nocy!  




        

 





















A oto przepis:

       Składniki:  
  •  40 g drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 5 MT wody czyli 500 ml
  • 500 g mąki
  • 80 g otrębów pszennych
  • 1 MT ziaren oleistych (słonecznika, siemienia lnu, pestek dyni)
  • 1 łyżeczka soli
      Wykonanie:
  • wszystkie składniki włożyć do naczynia i wyrabiać - czas 3 min, obr. poz. Interwał  
  • wyłożyć do wysmarowanej tłuszczem foremki o dł. 40 cm i zostawić do wyrośnięcia, aż podwoi objętość
  • piec - czas ok. 40 min, w piekarniku o temp. 210 stopni Celsjusza

                                                                                                                      Smacznego:-)





poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Soczek Kubusia








          Dziś kolej na coś naturalnego, pysznego i zdrowego. Moje dzieci uwielbiają ten sok. Zresztą nie tylko moje. Ja go lubię za to, że jest gęsty, naturalny, bo bez ulepszaczy i chemii z fizyką;-) Można go sobie zrobić na rzadko, jeśli ktoś nie lubi gęstych soków. Natomiast taki w oryginale jest tak gęsty, że aż pożywny. Dosłownie czuje się te pektyny z jabłek i karoten z marchwi. Jest delikatnie kwaskowaty dzięki cytrynie. Robi się go błyskawicznie, a jedynym minusem, który znam jest to, że znika za szybko. Zdecydowanie...
          Można do niego dodawać owoce sezonowe, np. kilka truskawek, brzoskiwnię, maliny. Na co tylko mamy ochotę:-)

      Składniki:

  • 200 g marchwi
  • 350 g jabłek (pokrojonych w ćwiartki)
  • 100 g banana 
  • 1 MT soku z cytryny czyli 100 ml
  • woda

   Wykonanie:

  • marchew pokroić na kawałki, rozdrobnić -czas 7 s, obr. poz.5
  • wlać 750 ml gorącej wody i gotować- czas 7 min, temp. Varoma, obr. poz.1
  • dodać pozostałe składniki, nałożyć miarkę i przytrzymując zmiksować - czas 1 min, obr. poz. 10
  • uzupełnić gorącą wodą do 1,5 litra i pasteryzować - czas 5 min, temp. 100 stopni, obr. poz.2 (czyli wlewamy drugie 750 ml)
  • nałożyć miarkę i przytrzymując zmiksować - czas 30 s, obr. poz. 9
  • gorący sok przelać do butelek, po wystudzeniu można przechowywać w lodówce przez tydzień 

                                                                                                                               Smacznego:-)

       


             

      niedziela, 28 sierpnia 2011

      Rosół

           



                  Oj, pamiętam, jak sceptycznie podeszłam kiedyś do rosołu z Thermomixa. Zastanawiałam się, jak to możliwe? Czytałam ten przepis i wątpiłam. Aż pewnego dnia stwierdziłam, że muszę i to spróbować. Byłam trochę w szoku, bo okazało się, że rosół jest pyszny, taki klarowny, esencjonalny i jest go dla mojej czteroosobowej rodziny dużo. Zjadamy po talerzu z makaronem i jeszcze dokładka, jeśli ktoś ma ochotę. Najczęściej jednak zostaje mi na drugi dzień, no i wiadomo...robię wtedy pomidorówkę (pomidorki, śmietana). Bardzo lubię ten rosół. Gotuję go zawsze z wielką przyjemnością. Lubię, kiedy zdobędę świeże mięsko, ładne i z pewnego źródła.  Można oczywiście modyfikować sobie ilość i rodzaj przypraw, mięsa, warzyw. Ja jednak gotuję ściśle według przepisu podanego w książce.
                Wyjątkiem są dni, kiedy mam dużo gości. Wtedy w ruch idzie duuuży gar ;-) Zanim kupiłam sobie Thermomix (ponad 4 lata temu), mój tradycyjny rosół, taki w wielkim garze, składał się z tych samych produktów. Jest jednak różnica w smaku. I choć wszyscy twierdzą, że robię pyszny rosół to ja i tak wolę ten z Thermomixa. Jakoś tak łatwiej i szybciej wszystko idzie:-)  Mogłabym robić go częściej, bo domownicy się domagają, ale jest tyle pysznych innych zup... Zresztą, moja rodzinka nie wyznaje zasady, że jak niedziela to koniecznie rosół. I całe szczęście! Dziś jednak był, jak znalazł po powrocie z Młodzieżowych Mistrzostw Świata w łucznictwie, które się odbywają w naszej Legnicy. W sumie dziś był ostatni, siódmy dzień. Przepiękna impreza. Moje córki były zachwycone, bo same strzelają z łuku od jakiegoś czasu.

            A oto przepis na rosół:

      • 300-400 g kurczaka (udka lub co, kto lubi)
      • 10 g selera
      • 20 g pietruszki
      • 40 g marchwi
      • 30 g cebuli
      • 30 g pora
      • 1,5 litra wody (ja daję trochę więcej)
      •  2 kostki rosołowe (1 drobiowa, 1 wołowa)
      • 1 łyżeczka przyprawy uniwersalnej
      • 1 liść laurowy
      • 3 ziarna ziela angielskiego
      • 6 ziaren pieprzu 
      Wykonanie:

      • do naczynia wlać wodę i dodać kostki rosołowe
      • do koszyczka włożyć mięso, posypać je przyprawą uniwersalną, ułożyć na wierzchu jarzyny i przyprawy
      • koszyczek włożyć do naczynia, przykryć miarką MT, gotować 1 godz., temp. 100 stopni, obr. poz. soft , ale po zagotowaniu zdjąć miarkę MT z pokrywy


                                                                                                                             Smacznego:-)


      sobota, 27 sierpnia 2011

      Krem czekoladowy

           



              Właściwie to jest to krem czekoladowo-czekoladowo-czekoladowy:-) Wczoraj od samego rana "chodził" za mną jakiś słodki deser. Ostatnio, ze słodkości pałaszowałam przeważnie lody, zatem przyszedł czas na coś czekoladowego. Jednak dzień szybko zleciał. Jak zwykle tysiąc rzeczy i spraw do załatwienia. Ale wieczorem już nie wytrzymałam. O 20.00 zajrzałam do mojej ukochanej spiżarni i stwierdziłam, że zostało mi jeszcze mnóstwo małych 10-ciogramowych czekoladek gorzkich z nutą pomarańczy, więc dlaczego miałyby tak bezczynnie leżeć? Rzut oka do książki kucharskiej Thermomixa i padło na krem czekoladowy. Szybka tabliczka mnożenia (10x10=100) i wyszło 100 g pysznej czekolady. Idealnie:-) Deser robi się bardzo szybko, więc po namyśle uznałam, że za jakieś 15 minut będzie po robocie, a za godzinkę będę mogła zgrzeszyć i zjeść ile zechcę. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Rozlałam cały krem do kokilek. No i....nie wytrzymałam. Musiałam spałaszować choć jedną porcję, taką nie schłodzoną, na świeżo. Na dodatek z bazylią, która szybko znikała z doniczki. 
             Kiedy deser był już gotowy, rezultat przerósł moje wyobrażenie. Konsystencją przypomina ptasie mleczko, takie aksamitne, delikatne, schłodzone. Wszystko rozpływa się w ustach do tego stopnia, że do 1.00 w nocy rozpłynęły się dwie kokilki, a raczej ich wnętrze:-) Natomiast dziś rano po otwarciu lodówki stwierdziłam, że moja kochana "małżowinka" zakradła się raniutko i spakowała do pracy kolejne dwie porcje. Chyba też był biedaczek na czekoladowym głodzie;-) Jak to możliwe, że do tej pory nigdy wcześniej nie robiłam tego deseru? Oj, błąd, duży błąd...







             A oto przepis:

      Składniki:
      • 100 g gorzkiej czekolady
      • 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej 
      • 1 łyżka kakao
      • 4 jajka
      • 1/2 MT koniaku lub brandy  czyli 50 ml (ja dodałam likier amaretto)
      • 1 MT mleka czyli 100 ml
      • 100 g cukru  
      • 3 łyżeczki żelatyny (mała paczka 12 g)
      • szczypta soli 
      Wykonanie:
      •  żelatynę namoczyć w 1 MT (100 ml) wody
      • kawałki czekolady zemleć w suchym naczyniu -czas 15 s, obr. poz. 10
      • dodać kawę, kakao, 4 żółtka, koniak i mleko, gotować -czas 7 min, temp. 80 stopni Celsjusza, obr. poz. 2
      • po 5 min dodać namoczona żelatynę przez otwór w pokrywie, przelać do innego naczynia i dobrze schłodzić
      • w suchym naczyniu ubić przy pomocy motylka białka ze szczyptą soli -czas 4 min, obr.poz.3
      • po 3 min dodać cukier i nadal ubijać
      • do ubitych białek wlać przez otwór w pokrywie ostudzoną masę i wymieszać -czas 20 s, obr.poz.2
      • przełożyć do pucharków lub małych kokilek i schłodzić w lodówce 
                                                                                                                        Smacznego:-)

      Jutro niedziela, więc obiecuję rosół z Thermomixa. Jest przepyszny i nie mogę się już doczekać...

      piątek, 26 sierpnia 2011

      Delikatna zupa grochowa

           


              Grochówka... Zawsze kojarzyła mi się z wojskiem, z moim trwającym 15 lat harcerstwem i ze szkolną stołówką. No i z moim tatusiem, który nalewał sobie michę tej zupy i brał zawsze, ale to zawsze dokładkę.  To wszystko jednak było do czasu...Odkryłam ją na nowo dzięki właśnie Thermomixowi. Pewnego dnia mój mąż rozmarzył się i zapragnął, abym ugotowała grochówę. Zrobiłam wielkie oczy i westchnęłam, że chyba żartuje. Ale on wcale nie żartował. Ok, powiedziałam, ale nie wiem, czy ta zupa będzie jadalna i czy mi wyjdzie taka sama, jak robiła moja mama (ponoć najlepsza grochówka, jaką jedli moi liczni wujkowie). 
              Co się wydarzyło dalej? Po pierwsze zupę robi się bardzo szybko. Po drugie bardzo prosto. Ale najfajniejsze jest to, że jest lepsza niż ta mojej mamy ( kocham Cię mamuniu i przepraszam). Ja się w niej rozsmakowałam i fakt, nie robię jej zbyt często, ale jest taka pyszna, że chyba powinnam. Wszyscy ją jemy, bo jest pyszna, a zapach ma niesamowity.
              Wczoraj poczęstowałam dwóch panów, którzy mi ogrodzenie robią i jeden z nich poprosił o jeszcze...do słoika. Ma się rozumieć na wieczór. Przynajmniej tak mi się wydaje ;-) 

             A oto przepis:

      Składniki:
      • 120 gram grochu (może być 100 gram, bo grochówka jest gęsta)
      • 150 gram jarzyn (cebula, marchew, pietruszka, seler, por)
      • 200 gram kiełbasy, ewentualnie boczku (ja daję zawsze coś wędzonego, albo jakieś kabanosy, albo boczuś wędzony itp.)
      • 3 ziemniaki
      • 2 ząbki czosnku
      • przyprawy: 1 łyżeczka soli, 1 łyżeczka przyprawy uniwersalnej, pieprz, majeranek, natka pietruszki, 2 liście laurowe
      • 1 kostka rosołowa

      Wykonanie:

      • w suchym naczyniu zemleć groch-czas 1 min, obr. poz. 10, pod koniec mielenia dodać czosnek, przełożyć do miseczki 
      • do naczynia włożyć jarzyny, rozdrobnić -czas 5 s, obr. poz. 5
      • dodać zmielony groch, wlać ok. 1,5 litra wody, dodać pokrojoną kiełbasę i gotować - czas 18 min, temp. 100 stopni Celsjusza, obr. poz. 2  (ja dodaję jeszcze garść całego grochu łuskanego) 
      • dodać pokrojone ziemniaki i gotować -czas 7 min, temp. 100 stopni Celsjusza, obr. poz. 2 

                                                                                                                           Smacznego:-)




                Zamiast grochu można użyć fasoli lub soczewicy. Kiedyś zrobiłam z fasolą. Pycha! Następnym razem spróbuję z soczewicą:-)

      czwartek, 25 sierpnia 2011

      Jest piękna, delikatna i pachnie wspaniale...

                 ...zupełnie, jak kobieta... Kiedy czuję świeżą bazylię, dostaję...hmmm, jak to nazwać? Może zwyczajnie. Dostaję wariacji, ekscytacji. Wszystko się kręci. Nie myślę wtedy racjonalnie. Bazylia pachnie dla mnie na kilkanaście sposobów i to jest w niej piękne i fascynujące. I choć niektórzy nie znoszą jej zapachu, ja uwielbiam. Zarówno jej zapach, jak i smak. W mojej kuchni jest i będzie dużo bazylii. Jednak nie tylko jej...
                Uparłam się, że wypróbuję każdy przepis, jaki wymyślono dla mojego "przyjaciela". Mowa o jedynym przyjacielu rodzaju męskiego, który jest tolerowany przez mojego męża :-). To Thermomix. Taki cudak, który wspólnie kupiliśmy w 2007 roku i tak się złożyło, że się do niego bardzo przyzwyczailiśmy. Chyba bardziej niż bardzo... Postanowiłam, że na oczach wszystkich zrobię na nim wszystko, co dla niego wymyślili, ale nie tylko. Sprawdzę, czy wszystko, absolutnie wszystko się uda. Ilość przepisów jest niezliczona. Wiele z nich jest już za mną, ale ogromna większość czeka na swój moment. Właśnie temu wszystkiemu ma służyć ten blog. Mam nadzieję, że pomożecie. Zatem miłego oglądania, gotowania, smakowania...