...bo po wczorajszym wieczorze doszłam do siebie. To znaczy, że minął czas szoku i totalnego zaskoczenia, dzięki czemu mogę normalnie funkcjonowac i podzielić się z Wami radością ogromną. Już głos mi wrócił i jestem w stanie pisać na klawiaturze...
Już kiedyś pisałam, że Anioły są na ziemii, a nie tylko w niebie. Jeden z nich łazi za mną. To Anioł Stróż i niechże łazi aż do końca mych dni. Inne Anioły mieszkają daleko ode mnie. Jeden z nich ma na imię Ania i jest niemożliwy. W sumie to Anielica cudna. Podaję jej adres, żebyście mogli ją odwiedzić. Tadaaaam....http://moja-przystan.blogspot.com/ .
Kiedy Ania napisała mi w mailu, że wysłała mi karteczkę świąteczną i odrysowanego renifera, na którego pięknym kształcie mi zależało, ucieszyłam się. Jednak, kiedy sąsiad przyniósł mi paczkę, już po wielkości kartonu coś mi nie grało. Nikogo w domu nie było, więc mój genialny listonosz zostawił u sąsiadów. Zęby bym mu wybiła, gdyby zaawizował;-) Patrzę...no od Ani. Powiem Wam coś. Niezbyt dobrze pamiętam, ale już w tym momencie miałam lekki atak serca. Moje dziecko starsze (8-letnia Ola) opowiadało potem, że jak rozpakowałam paczkę i wyciągałam po kolei wszystko, to z częstotliwością karabinu maszynowego wyrzucałam z siebie słowa: O Boże! I tak w kółko. Ponoć jeszcze wołałam: O Boże!, jak już wszystko wypakowałam na blat w kuchni. Ola mówiła, że wyglądałam, jakbym ducha widziała, zatkałam dłonią buzię i bełkotałam nadal po swojemu. Z boku moja córka śmiała się ze mnie, młodsza wystraszona pytała, co się stało mamie. Ja nic nie poradzę, ze tak przeżywam emocje.
Aniu, brak słów... Jestem zszokowana, pijana ze szczęścia i pewna, że chyba nikt mnie nie zrozumie. No właśnie...ja nadal w szoku. Wszystko, co znalazłam w tej paczuszce jest tak piękne i dane z serca, że to widać i czuć. Ja nawet nie potrafię na tą chwilę opisać mojej wdzięczności.
Podusia jest piękna i taka mięciuchna, że mogłabym na niej leżeć i odleżyn dostać. Piękna kartka z życzeniami, serwetki śliczne, pachnące laski cynamonu, które moje dziewczyny wąchają non-stop, jak małe narkomanki. Podkładka jest słodka:-) Niestety, muszę się z rodzinką podzielić. Córka wysępiła karton, bo się zakochała w tej parze reniferów. Mąż z samego rana podziwiał te wspaniałości i nagle z szyderczym uśmieszkiem złapał czekoladę i mówi, że to zdecydowanie dla niego wysłałaś. Ale i tak jest super, bo reszta dla mnie. Zresztą wszystkim będzie cieszyć oczy to, co mi podarowałaś.
Najbardziej wzruszyłam się płytą. W tym pięknym pokrowcu z kokardką w kropeczki jest płyta z kolędami, które Ania nagrała dla mnie. Piękne kolędy, najsłynniejsze światowe hiciory, których słucha się wspaniale. Ja juz od samego rana w podskokach dzięki tym nastrojowym kompozycjom.
Najpiękniejsza część prezentu jest na ostatnim zdjęciu. Przepiękna torebka uszyta przez Anię, biało-czerwona pękata śliczność! Jak wyciągnę z niej wypełnienie i wsypię swoją lawendę, to zdecydowanie będę musiała zmienić swój blog na "Zapach lawendy". Nie będzie juz "Zapachu bazylii"! I co wtedy pocznę?
Dzięki Ani, która dała mi szczegółową instrukcję, zrobiłam w końcu poduchy. Zobaczcie, jak wyglądają w towarzystwie białej podusi od Ani:-)
Moim dziewczynom oczka z orbit wyskoczyły, kiedy po zasmrodzeniu całego domu Nitro, wyczarowałam taką poduchę. Nie mogłam tylko młodszej przekonać, że to jasne miejsce na imbryku, to tak oryginalnie ma być, ze to nie jest moje niedopatrzenie. Tłumaczyłam, ale nie jest przekonana do końca;-)
A niżej sprawczyni zmiany nazwy bloga. Torebka na lawendę:-) Oj, chyba będzie Zapach lawendy...
Co o tym myślicie?
Mój mąż się załamał, bo zamiast w kuchni stać, biegam po domu i układam. Śmieje się ze mnie, bo nie pomyślałby, że z laską cynamonu przewiązaną białą wstążeczką można tak biegać co chwilę i tyle miejsc dla niej znaleźć. Mężczyźni...
Anulku, dziękuję Ci z całego mojego małego serca:-) Jesteś prawdziwym Aniołem, który mieszka wprawdzie 350 km ode mnie, ale czuję Twoją obecność nawet na odległość. I właśnie za to bardzo Ci dziękuję:-)
Tobie Aniu i wszystkim życzę wiary. We wszystko. Życzę, aby Wam się spełniało każde marzenie, małe i to wielkie. Szczególnie te, które są na samym dnie serc, skrywane przed ludźmi, nieśmiałe czasem, a tak ważne i piękne. Czasem, o tych marzeniach wiecie tylko Wy i nikt inny. Trzeba tylko wierzyć i się nie bać.
Ściskam Was dziewczyny mocno i serdecznie:-) Kochane moje blogowiczki...
Spokojnych i fajnych, wesołych świąt!
och ta Ania umie uszczęśliwiac ludzi no nie??oczywiście to pytanie retoryczne :-))))))pozdrawiam Cie Gosiu!!!!
OdpowiedzUsuńGosiunia! Zwariowana Dziewczynko! Nie zmieniaj się i zawsze bądź taką właśnie spontanicznie radosną Gosią!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Moja Droga:)))!
Ola
Oj Gosiu, Gosiu ale Ty posta wzruszającego wyprodukowałaś. dziekuję Ci za tyle wspaniałych słów. Ja mam dla Ciebie tylko dwa Wesołyc Świąt +mały bonus słowny: jedyna taka jesteś i pozostań taką Gosią nawet jeśli będziesz z zapachu lawendy :)
OdpowiedzUsuń(posta wyżej musiałam skasować bo nie zauważyłam, że za żle cos napisałam)
ale fajnie czytało sie Twój opis;D Ania zrobiła nam wspaniałe prezenty i dała tyle radości;) A Twoje poduchy są super, i imbryk też jest OK, możesz uspokoić córkę;) Dzięki za odwiedziny;)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, prezenty dostałaś piękne, bo i na takie sobie zasłużyłaś!:) a podusie, które Ty zrobiłaś to prawdziwe mistrzostwo świata!:))) pozdrawiam Marta
OdpowiedzUsuńCudowne prezenty! Doskonale rozumiem, co czułaś, bo jak ostatnio dostałam paczuszki, to mało palpitacji serca nie dostałam z radości! Pozdrawiam i pomyślności w Nowym Roku życzę!
OdpowiedzUsuńspokojnego Nowego Roku :))
OdpowiedzUsuńPiękne prezenty, takie gesty to coś niesamowitego!:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z Kuźni Upominków:)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku:)!
Małgosiu , wianki kupiłam w Lawendowej Pasiece, a Aleja57 u siebie na blogu ma swojego linka na allegro. Cieszę się, że moje foto Ci się podobały:) pozdrawiam Marta
OdpowiedzUsuńPiękne masz poduszki.
OdpowiedzUsuń