To są chwile spędzone na łonie natury, ale co najważniejsze z najbliższymi. Czas, który poświęca się całkowicie ludziom, z którymi się jest, tu i teraz, ale i sobie. Telefon nie ma najczęściej zasięgu, bliżej nieba niż zwykle i z ukochanymi twarzyczkami. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba...
Widok ze schroniska na Szczelińcu Wielkim. Mgła się uparła, ale to nic. Na szczęście Góry Stołowe są tak blisko, że zawsze można powtórzyć wejście, w jakąś słoneczną pogodę, choć nic dwa razy się nie zdarza;-) Nigdy nie powtórzy się ta sama chwila. Ta, która była nam dana, była jedyna w swoim rodzaju i tyle:-) Ludzie mijani po drodze, ekipa ze schroniska, no i nasze emocje w tych konkretnych dniach, nie do odtworzenia ;-)
Nasza stała, póki co ekipa w dążeniu do celu. Zaraziliśmy już jakiś czas temu górami i "włóczeniem się" przyjaciół. Okazuje się, że ideą Korony Gór Polski zaraża się coraz więcej osób. I fajnie, bo to wspaniała inicjatywa. Podczas tego wypadu udało się nam zdobyć kolejne dwa szczyty do Korony. Wrażenia niezapomniane, radość i satysfakcja wielka. A że nie było wymarzonej pogody? A kogo by to obchodziło ;-) Grunt, że razem, że w górach, że akumulatory naładowane:-)
Byłaby z nas "czerwona brygada", gdyby nasza Martuśka ubrała swoją czerwoną kurtkę, ale wolała ją powiesić na gałęzi drzewa i wystąpić na szczycie w różowej bluzie. Ale to nic, Waligóra w Górach Kamiennych zdobyta. Tak na marginesie, w życiu nie widzieliśmy tak stromego podejścia na szczyt.
Góry Stołowe to niewielka kraina wielkoludów, skalnych stworów. Czułam się, jak krasnal wśród tych dziwnie ukształtowanych kolosów. Mgła, która spowijała je z każdej strony, potęgowała to wrażenie. Było to jednak magiczne, niesamowicie piękne doświadczenie, któremu towarzyszyły silne, pozytywne emocje. Mgła była dosłownie wszędzie. Szczerze mówiąc, nigdy nie wędrowałam w tak gęstej mgle. Tym bardziej jednak, było to fajne doświadczenie :-)
Wiele zdjęć jest nieostrych, zamglonych, w sposób naturalny. Ogromna wilgotność i mgła panowała zwłaszcza na Błędnych Skałach w Karłowie oraz w Górach Kamiennych w drodze ze schroniska "Andrzejówka" na szczyt - Waligórę. Było jednak bardzo ciepło i przyjemnie. Na Szczelińcu Wielkim mgła natomiast tańczyła dosłownie na naszych oczach. Opadała z gór w doliny i z powrotem, jak na filmie w przyspieszonym tempie. Te ruchy trwały nieraz niecałą minutę, co było niesamowite. Zupełnie, jak na filmiku przyrodniczym, gdzie pokazuje się czasem jakieś zjawiska w przyspieszonym tempie, po to, by było widać urok zjawiska. Stałam i patrzyłam. Jak tylko zrobiłam kilka zdjęć, mgła znów była, jak mleko, a ja stałam w tym mleku i już nie mogłam robić zdjęć, chowałam szybko aparat, aby chronić go przed wilgocią. I tak w kółko. Taniec zdawał się nie kończyć.
Były momenty, że widoczność spadała nagle i to bardzo. Poniżej widać moje dwa kochane stworzenia - męża i starszą córkę Olę.
Nocowanie w schronisku "Na Szczelińcu" to czysta przyjemność. Przemiła obsługa, pokoiki czyste, zadbane łazienki, a na deser biblioteczka z książkami :-) Zniżki na nocleg dla Honorowych Dawców Krwi. Normalnie, żyć nie umierać!
Marta zagląda z balkoniku i krzyczy, żebym szybko robiła zdjęcia, bo mgła idzie z doliny.
Moje dzieci chyba ze sto razy zeszły z pokoju na dół, do sali schroniska. Biagały po wszystkich zaułkach, mijając wszystkie przeciągi. Marta została wreszcie na siłę ubrana w bluzę męża, która to bluza sięgała jej niemal do kostek nóg. Nie mogłam uwierzyć, że jej tak gorąco. Dzieciakom zawsze ciepło. My musieliśmy się grzać na sposób tylko dorosłym znany;-)
Na tarasach schroniska, jak przed wojną, stanęły w tym roku stoliki i parasole. Musi być bajecznie, kiedy jest upał, doskonała widoczność...tak pod parasolem sobie posiedzieć...
Czy wiecie, że w Górach Stołowych był kręcony film "Przyjaciel wesołego diabła" przez Jerzego Łukaszewicza na podstawie powieści Kornela Makuszyńskiego z 1930 roku? Ja go oglądałam w 1986 roku z wielkim przerażeniem. Kto by wtedy pomyślał, że diabeł Piszczałka nie istnieje naprawdę;-)
To jeszcze nic...Góry Stołowe zachwyciły reżysera Andrew Adamsona, który kręcił ,,Opowieści z Narnii - Lew, czarownica i stara szafa" oraz ,,Opowieści z Narnii: Książę Kaspian". Były tam sceny właśnie stąd. Jak widać, nie tylko Polacy podziwiają polskie góry :-)
No dobrze, koniec o górach. Choć nie ukrywam, że już planuję kolejną wyprawę z przyjaciółmi w Masyw Śnieżnika, a po drodze jeszcze kilka innych pasm górskich. Ciągnie wilka do lasu, rzec by się chciało :-)
Bardzo dziękuję za pamięć. Dostałam sporo maili z sympatycznymi obawami, co się dzieje, że mnie tu nie ma. Kochane dziewczyny moje! Jestem, jestem, tylko ten czas tak ucieka i doba za krótka, jak same czasem macie okazję się przekonać.
Muszę teraz nadrobić kilka zaległości, ale cały czas jestem :-) Tymczasem, ściskam wszystkich bardzo mocno i życzę miłego weekendu. No i do zobaczenia...na szlaku, gdzieś tam daleko, a może cąłkiem blisko ;-)
wspaniała wyprawa:))pozdrawiam cieplutko i życzę miłęgo dnia:)
OdpowiedzUsuńrewelacyjna wyprawa i faktycznie mgła straszna :)
OdpowiedzUsuńAle fajna pasja !!! Też lubię bardzo po górach łazić... Zazdroszczę Wam, że macie blisko, bo ja znad morza mam nieco dalej do jakichkolwiek gór. Byłam w Górach Stołowych. Niezapomniane wrażenia :) Fajną macie ekipę ! Najważniejsze, by było zgrane towarzystwo :) Pozdrawiam i wzdycham do tych gór z utęsknieniem :)))
OdpowiedzUsuńO rety, ale widoki, dla takich widoków warto wiele pokonać. Ekipę też macie wysokich lotów.
OdpowiedzUsuńGosiu, Gosiu, piękna z Was ekipa i mój szczególnie wielki podziw dla dziewczynek! Moja Córka zabierana z nami od małego na wycieczki / ale nie górskie/ nigdy nie stała się takim piechurem jak ja... im dalej tym gorzej.
OdpowiedzUsuńJakoś się pogodziłam i wspólny czas spędzamy jak ona lubi: przy dobrym jedzeniu lub przy dobrym filmie.
Będę w górach od piątku parę dni, ja szczytów nie zdobywam - doliny.
Ale mnie rozbawiłaś Aniu, zdobywaniem dolin. Tez pięnie:-) Grunt, że na łonie natury i poza domem. Zmiana otoczenia zawsze ładuje akumulatory. Pozdrawiam Cię serdecznie:-)
UsuńDziewczyny, dziękuję za miłe komentarze. Życzę miłego dnia:-)
OdpowiedzUsuńŚwietna inicjatywa, nie słyszałam o niej wcześniej,na Szczelińcu byłam hoho kilka dobrych lat temu:, ale może trzeba powrócić do gór....
OdpowiedzUsuńmasz cudowne włosy! :)))))
OdpowiedzUsuńA dziękuję:-) Wiesz, tylko, że one wcale cudowne nie są, raczej kłopotliwe;-) Ale dzięuję za komplement. Tak to już jest, że poręcone, chcą mieć proste, a te z prostymi, chcą mieć kręcone. Ja zawsze chciałam proste, ale Bozia inaczej zdecydowała;-)
UsuńFajna z Was brygada,a Ty Gosiu jesteś piękna kobietą :)
OdpowiedzUsuńOj Koko, ale piękny komlement:-) Dziękuję Ci bardzo. Ty to wiesz, jak kobiecie sprawić przyjemność;-) No, ale kto lepiej wie, jak nie my-kobiety:-) Buziaki
UsuńGosieńko witam Was serdecznie co prawda tylko wirtualnie :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i miejsca. Schronisko "Na Szczelińcu" pokazane Twoim obiektywem urzekło mnie. Muszę kiedyś tam się znaleźć.
Ciepło pozdrawiam :)
Jesteś taka kreatywna Gosiu :) i masz wspaniałą rodzinkę, całusy dla wszystkich!!!
OdpowiedzUsuń