Obserwatorzy

sobota, 13 września 2014

Serce domu...



          Kiedy smutno, kiedy źle..., gdy dopadnie choroba... najlepsza recepta to przemeblowanie. Zdecydowanie. Nawet, jeśli położenie zmieni jedna rzecz ;-) No dobra, kilka przedmiotów powędrowało w inne miejsce, ale jaka radość! Polecam. 




        Wróciłam do pracy, wakacje skończyły się szybko, choć, jak przyznam się tutaj, że moje trwały dwa miesiące, to oberwę. Oj, oberwę. Jednak, naprawdę ciężko i uczciwie pracowałam przez całe 10 miesięcy. Na wakacje czekałam zatem z utęsknieniem.  
        Była Chorwacja, w której rozkochałam się na amen, byli ludzie, którzy zmienili moje życie, dosłownie i w przenośni, była piękna wyprawa w Karkonosze we dwoje, cztery dni górskiej wędrówki z najwspanialszym facetem pod słońcem, było mnóstwo rowerowych wypraw, tych dalekich i tych bliskich. Jak wiadomo, kocham rower i "moje" lasy, stawy, "moją" przyrodę. Kocham też mojego męża i dzieciaki. Dlatego, oprócz penetrowania lasów wokół domu, wybraliśmy się rowerami w Góry Izerskie. Cudownie spędzony czas na pedałowaniu, śmiechu i podziwianiu przyrody. Innym razem, mąż zrobił mi niespodziankę i wymyślił wyprawę rowerami na zamek Grodziec, łącznie ponad 70 km. Było fantastycznie. Jedna z najpiękniejszych wypraw rowerowych tego roku. Aż żal, że niedługo śniegi nas zasypią i rower spocznie w garażu do wiosny. No nic...jeszcze przecież piękna jesień przed nami. Mam zamiar ją wykorzystać. Będzie rower, będzie górska wędrówka, do której odliczam dni, będzie ciepło rozpalonej kozy. Będzie się działo ;-)
       Tymczasem, dopadła mnie choroba. Oj, kiedy to ja ostatnio chora byłam... w lutym chyba. Mam teraz "zerówkę" pięciolatków i jak to bywa, gratis cały zestaw bakterii i wirusów. Mój organizm zastrajkował i wziął sobie jakieś paskudne ustrojstwo od tych słodkich, uśmiechniętych rozrabiaków. Bolą uszy, boli gardło, katar okropny męczy, plecy bolą, łąmie wszędzie w gnatach. Doła mam lekkiego, bo chciał nie chciał, dzieciaki pokochały panią Gosię i będą czekać w poniedziałek ;-) 
      Dziewczyny, na Was zawsze można liczyć. Pomóźcie mnie postawić na nogi, proszę.


      Poprawiłam sobie nastrój małym przemeblowaniem, wysprzątałam przy okazji w różnych kątach, choć był to wysiłek morderczy. Jedno się ruszy, to drugie woła o pomstę do nieba. No cóż...dzieci (nie tylko moje), pies, kot, mąż, który jest rekordzistą w chodzeniu po domu w zabłoconych buciorach.
     Słabo mi się zrobiło po wszystkim, ale uśmiech i tak nie schodził z buzi :-) Mąż poszedł rano na służbę, dziewczyny u dziadków. Psa i kota wygoniłam na podwórko, co by mi się pod nogami nie plątało towarzystwo. I do dzieła. Znacie to uczucie? Niby nic, a micha się cieszy. Ja znam :-)))





 
         Pies niezmiennie ma swoje legowisko pod drzwiami naszej sypialni. zawsze tak było i to akurat się pewnie nigdy nie zmieni.

        Mój ukochany fotel do czytania i wygrzewania się przy kozie, powędrował na drugą stronę salonu. Tak jest lepiej, zdecydowanie. A na ścianie zawisnął obraz. To pamiątka z Chorwacji. Obok naszego namiotu, po tygodniu pobytu, zamieszkało austriackie małżeństwo. Przyjechali, jak to u Austriaków bywa, nowiutkim, pięknym kamperem. Ona - nauczycielka muzyki, on - malarz. Przesympatyczni ludzie, z którymi spędziliśmy tydzień. Pan Malarz pozwalał mi zaglądać przez ramię, gdy malował, a robił to często, więc zaglądałam. Nawet nie wiedziałam, że pewnego dnia powstał obraz, na którym są nasze chorwackie wakacje.  Dostaliśmy obraz w prezencie, ze słowami..." Dziękujemy wam za możliwość obserwowania tak wspaniałej polskiej rodziny, za uśmiech i rozmowy na każdy temat. Do zobaczenia za rok." Ja się poryczałam. Męża zatkało, a dziewczyny wzruszyły się, jak to dzieci. Mamy piękną pamiątkę. Zdjęcia też są, w ilości chyba tysiąca. Jednak obraz jest dla nas wyjątkowy. A my jedziemy za rok w to samo miejsce, bo zostawiliśmy tam kawał serca i duszy, ludzi, którzy co roku są w tym samym terminie w pensjonacie i na maleńkim polu namiotowym u państwa Danilo i Vesny. Podobno to jedno z niewielu miejsc, gdzie nie ma Polaków. Wszyscy się tam nami zdziwili, bo dawno polskiej rodziny nie mieli :-) 









       Kiedyś przeczytałam na jednym z blogów takie oto zdanie - "Spraw sobie taki stół i taki sposób zaaranżuj jego otoczenie, abyś chciał przy nim pozostać, nawet kiedy nie zapowiada się na deser..."
       Mam taki stół od dawna. Kupiłam go, gdy jeszcze mieszkałam w mieście, a dom się budował. Bałam się, że będzie to "martwy" przedmiot w naszym nowym domu. Zaaranżowałam go po przeprowadzce w taki sposób, aby nie chciało się od niego odchodzić. Udało się. Mamy stół, przy którym jemy, gramy w karty i gry planszowe z dziećmi, z przyjaciółmi, rozmawiamy godzinami, jemy tonę czekolady, pijemy wino, czytamy, leżymy i przytulamy się wszyscy, pracujemy, odrabiamy lekcje i dziesiątki innych rzeczy robimy przy naszym stole. Uwielbiamy go. Jest naszym sercem domu. Lubię moment, gdy narzucam na niego nowy obrus, bo poprzedni nosi znamiona naszej miłości do stołu i do siebie ;-) Najpiękniejsze jest jednak to, że drugi stół jest na tarasie. Zaaranżowany w taki sam sposób...chcemy przy nim być, nawet kiedy nie zapowiada się na deser. Udało się.






            Kochani, życzę Wam zdrówka (ja też wyzdrowieję, mam nadzieję), pięknej niedzieli i całego przyszłego tygodnia, stołu, od którego nie będzie chciało się odchodzić i jeszcze wspaniałych przyjaciół Wam życzę, a także zachwytów nad dniem codziennym. Ściskam ciepło i moooocno! Buziaki :-)


19 komentarzy:

  1. Gosiu jest super! Świetnie się zabrałas za taką metamorfozę, bardzo mi sie podba i uwielbiam zdjęcia z takiej szerszej perspektywy. Ja ostatnio też poprzestawiałam mebelski i też micha mi sie cieszy :)

    buziakuję Cię mocniacho Kochana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, już zmykam do Ciebie. Buziaki Słońce Ty moje!

      Usuń
  2. Takie zmiany zawsze przynoszą świeży powiew do naszego życia.
    Uwielbiam to uczucie, jakby nowe wnętrze.
    Super, KOchana ! I życzę zdrówka !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie masz! :)
    Byłaś u mnie w Karkonoszach? :)))
    Jakbyś miała ochotę na powtórkę, zapraszam do mnie na wyjątkowe, jesienne Candy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że byłam. Ja ciągle jeżdżę w nasze Karkonosze :-) Będę znów za 2 tygodnie. Nocleg w schronisku "Pod Łabskim Szczytem" :-)

      Usuń
  4. Zabieram od Was garść miłości ,macie jej tyle .że nawet nie zauważycie :)
    tak jak Ty lubię zmiany ,nawet najmniejsze powodują uśmiech na mojej twarzy :)
    Pięknie u Ciebie !!!
    Pozdrawiam i zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie u Ciebie, dużo zdrówka i cudownej niedzieli życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie jest u Ciebie. A i wakacje miałaś ciekawe. Nas namawiają na Chorwację, ale następne wakacje spędzimy chyba z psem, więc?....sama nie wiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrówka życzę i ślicznie przemeblowałaś:) aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudownie jest czytać o takiej wspaniałej, kochającej sie rodzinie. Dzis usłyszałam bardzo mądre słowa, że nasze dzieci czerpią energię życiową, obserwując jakośc miłości między rodzicami, że w rodzinie nie tyle liczy się to, jak kochamy dzieci (co nie oznacza, że to jest nieistotne!), ale jak my - małżonkowie się kochamy...Myślę, że wasze dzieci są naładowani bardzo pozytywnie!

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i dziękuję za tak budujące słowa
    Aneta B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anetko, to prawda. Dzieci budują sobie światopogląd na całe życie obserwując relacje w domu, relacje między rodzicami. Nasze dziewczyny są tak przyzwyczajone do tego, że się przytulamy, że przytulamy się wszyscy, nawet psa i kota, że się całujemy z mężem... To jest naturalne i nie mam zamiaru udawać, że kocham męża tak "na surowo", że tylko o tym mówię. Wolę, jak jest normalnie, jak one widzą, że miłość się okazuje na codzień, a nie tylko o niej mówi. I to nie tylko całowaniem, przytulaniem, ale wspólną pracą w domu, wokół niego, takim dbaniem o nasz wspólny dom. Coś w tym jest. Oczywiście dzieci wiedzą i widzą, że i pokłócić się potrafimy, a to o zabłocone buciory, a to bez powodu, wiadomo, że baba potrafi kłótnię z nieczego rozpętać. Ale widzą, że się zaraz uspakajamy i przepraszamy. Nigdy u nas nie ma cichych dni. Szkoda życia na taką dziecinadę ;-)
      Anetko, dziękuję za miłe słowa. Mnie one też zbudowały:-) Pozdrawiam Cię ciepło :-)

      Usuń
  9. Gosiu, masz piękny dom:) Pełen dobrej energii i kochającej rodziny. Jakoś tak u ciebie...że mogę się wprowadzać:) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulinko, jeden pokój wolny! Zapraszamy do siebie. U nas zawsze drzwi otwarte, dosłownie i w przenośni :-) Dzięki za miłe słowa :-) Pozdrawiam

      Usuń
  10. Pięknie u Ciebie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, jak ja uwielbiam moment, kiedy wszystko wysprzątam i mogę usiąść z książką w ręku i delektować się do woli.
    MÓJ twierdzi, ze nie widzi nigdy różnicy "przed' i "po", mówi "przecież przedtem tez był porządek..."
    No a u Ciebie jest przecudnie. marzę o takich wnętrzach:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam sie, przemeblowanie to idealne zajęcie na poprawe humoru. Człowiek sie zmęczy, ale jak już oczom ukaże sie wcielenie nowej koncepcji, to pozostaje już tylko cieszyć się zmianami i odpoczywać, podziwiając swoja robotę:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudownie u Ciebie i cudowna z Ciebie kobietka, jak widac do tańca i do różańca-jak mawiają:-) Mam nadzieję, że wyzdrowaiłaś i niebawem nowy post się pojawi, bo fantastycznie się Ciebie czyta:-) Pozdrawiam cieplutko K.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jesteś i... zapraszam ponownie:-)