Las. Ma moc, której uczę się ciągle i wciąż, od dziecka, od zawsze. Za każdym razem, gdy jestem w lesie, odkrywam w nim coś nowego. Poznałam już setki jego zapachów, a ile jeszcze przede mną....
Wczoraj byłam umierająca. Pisałam o tym. Dziękuję za wsparcie i życzenia powrotu do zdrowia. Jesteście kochane. Coś mnie męczyło od czwartku, modliłam się tylko, by dać radę do piątku. Dałam. Jednak wieczorem klapa, a sobota to już całkiem...rozłożyło mnie na łopatki. Od rana faszerowałam się, czym popadło. Zaraziło mnie czymś 24 rozsiewaczy wirusów i bakterii, więc łatwo nie było. Organizm walczył, a ja pomogłam mu wieczorem piwem grzanym z sokiem malinowym.Rada męża przez telefon. Dziś jest o wiele lepiej. Choć muszę przyznać, że jako niepijąca, "ululałam" się tym gorącym piwkiem, że ho ho. Spałam niczym trupek. Krople do nosa zapodałam i spałam.
Dziś rano było naprawdę lepiej. Dlatego, mąż, gdy tylko wrócił rano ze służby, postanowił, że jeszcze lepiej mi zrobi las i aromaterapia leśna. Zostałam na siłę niemal zabrana do lasu.
Miał rację. Bałam się trochę, że będzie gorzej. Las ma jednak zbawienną i tajemniczą moc. Tym bardziej, że byliśmy w pięciu miejscach. Grzybów jadalnych, jak na lekarstwo. Za to "innych" urodzaj prawdziwy. Są piękne, bajkowe. Mąż grzyby zbierał, a ja biegałam po lesie, wdychałam jego zapachy i wzdychałam do mchu na każdym kroku. Zapachy lasu to istny obłęd. Co kilka metrów pachnie inaczej. Niesamowicie.
Piękny odcień fioletu. Teściowa mówiła, że lubi kolor fioletowy. Będzie jadła fioletową zupę. Ostatnią ;-)
Żartuję. Niech mamusia żyje długo, sto lat albo dłużej ;-)
I dupa zimna :-) Ktoś się schował i wystawił na mnie goły tyłek ;-)
A to zdjęcie muchomora zrobiłam podczas poprzedniego grzybobrania. Nie mogłam się oprzeć i wkleiłam go dziś. Cudny jest.
Oczy pięką, katar został, a jakże..., gardło siadło, bo gardłem głównie pracuję, ale musi być lepiej. Jutro do pracy śmigam. Dam radę, wyjścia nie ma. Zresztą czekają na mnie 24 łobuziaki uśmiechnięte od ucha do ucha. Nie można chorować ;-)
Tez dzisiaj byłam w lesie. Życzę zdrówka.
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka!
OdpowiedzUsuńzdrówka !!!!
OdpowiedzUsuńNa pomorzu nawet muchomorów w lesie brak :p
My dzisiaj zaliczyliśmy wycieczkę rowerową przez nadmorski lasek i nawet kilka grzybków tych jadalnych znaleźliśmy. :)
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor w poniedziałek od rana :) - dzięki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .
Mój synek też jest chory.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia grzybów:)
Ja tez uwielbiam wyprawy do lasu:))) Zdrówka zyczę:)
OdpowiedzUsuńTeż jestem chora i też gardło :( Ledwo co mówię, coś skrzeczę... Od niedawna pracuję głosem, a taki bezgłos zdarzył mi się pierwszy raz. Masz jakieś sprawdzone sposoby, żeby znowu normalnie mówić? :)
OdpowiedzUsuńO tak, rozgrzewać gardło, rozgrzać cały organizm i nie mówić przez 2 dni prawie wcale, nie nadwyrężać strun i gardła, dużo popijać, najlepiej ciepłej herbaty :-) Wracaj do zdrowia. Trzymam kciuki :-)
UsuńZupka dla teściowej? Chyba też muszę się wybrać na grzybki :)
OdpowiedzUsuńWracaj Gosiu szybko do zdrowia!!!
Anulka, jak tylko chcesz, to ja Ci chętnie nazbieram grzybków. Czyżby Twoja teściowa też zasłużyła na "fiolecik"? hi hi
Usuńcudowne pstryki :)
OdpowiedzUsuńa i mnie coś bierze !
Życzę duuużo zdrowia, a odnośnie lasu, to podpisuję się wszystkimi łapkami :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzisiejsza pogoda jest chyba sprzyjająca takim zbiorom, chyba się dzisiaj wybiorę na grzybki. Życzę dużo zdrowia i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia natury, te muchomory i ta zieleń!
OdpowiedzUsuńja ostatnio byłam na grzybach z rodzicami i doszłam do wniosku, że to jednak świetna rozrywka!! mimo że moim znajomi uważają to za stratę czasu. a ja wróciłam taka zrelaksowana, że aż trudno w to uwierzyć :)
OdpowiedzUsuńMam znajomych, którzy pracują w Nadleśnictwie. Bezsprzecznie twierdzą, że to najlepsza praca na świecie ;)
OdpowiedzUsuńaż mi tu lasem zapachniało
OdpowiedzUsuń:)