Obserwatorzy

środa, 24 lipca 2013

W 10 dni dookoła Bornholmu czyli slow life, slow food i slow travel...





Było w tej wyprawie wszystko. Była wielka radość, był pot, ogromny wysiłek, niesamowita satysfakcja z tego, że się udało i mnóstwo śmiechu, a wszystko na luzie, bez pośpiechu, bez internetu (naprawdę się da), za to z entuzjazmem,  rowerem, sakwami, śpiworem i namiotem. W żadnej podróży nie byłam tak blisko mieszkańców, przyrody, języka duńskiego i tej niesamowitej mentalności skandynawskiej. Uwielbiam takie podróże, choć wiem, że aby coś takiego przeżyć trzeba mieć poczucie humoru, dystans do siebie i świata, ale przede wszystkim siłę wewnętrzną, bo przygód jest mnóstwo, a czasami okraszone są walką, którą trzeba stoczyć, by móc jechać naprzód. Oj, działo się. Ale tego, co widziałam, czego doświadczyłam, nie zabierze mi nikt. I tylko szkoda, że zdjęcia nie oddadzą tego, co się widziało i przeżyło. Spotkaliśmy z mężem na swojej drodze wspaniałych ludzi, najczęściej Duńczyków, Polaków, Niemców i Szwedów. Najbardziej zapamiętam spostrzeżenie, jak wiele musimy się nauczyć My -  Polacy od narodów, dla których uśmiech i dobre słowo to rzecz naturalna, jak oddech, jak coś zupełnie normalnego. Wielka szkoda, że nie dane nam na codzień tego doświadczać. Polacy trudnią się raczej w burczeniu na siebie nawzajem, narzekaniu i uprzykrzaniu życia innym i sobie. Na szczęście nie wszyscy:-)


Udało mi się z moim niezawodnym kompanem podróży (mężem) nie tylko objechać cały Bornholm dookoła, ale zapuścić się głębiej. Mogę śmiało powiedziec, że zjechałam na rowerze wyspę wszerz i wzdłuż. Nie było łatwo, bo choć wyspa ma 30 km szerokości i 40 km długości, to jest pagórkowata, a ilość długich i ostrych podjazdów jest ogromna i chwilami myślałam, że jestem w jakichś Alpach;-) Czasem narzekałam, jak typowa baba, ale mąż stawał wtedy na wysokości zadania, wspierał, dopingował i choć momentami miałam ochotę go udusić, to walczyłam ze sobą do końca. Warto było. Każda podróż uczy. Ta nauczyła mnie oczywiście wielu rzeczy, ale najwżniejsza nauka to taka, że kobieta ma silniejszą psychikę,a mężczyzna mięśnie;-) Nie podejrzewałam się o taką siłę i determinację. A jednak :-) Druga nauka, że rower to cały świat. Dosłownie. Wolność i wiatr we włosach, piękna opalenizna i odwzajemniony uśmiech innych zadowolonych z życia i podróży rowerzystów. 
Najpiękniejsze było to, że nigdzie się nam nie spieszyło. Był czas na wszystko. Jechałam, kiedy chciałam, jadłam, kiedy chciałam i spałam, kiedy chciałam. Mogłam się zatrzymać w każdym miejscu i widziałam rzeczy, które są niedostępne dla podróżujących autem, a i czasem pieszym nie chce się iść w niektóre miejsca. Każdy z krajów skandynawskich jest inny. Norwegia jest niesamowita i wyjątkowa, inna jest Szwecja, inna Finlandia, zupełnie inna Dania, no i Bornholm jest inny, specyficzny. 
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to wyprawa dla każdego. No, ale dla każdego coś innego. Jeden, jak wakacje to tylko w Tunezji przy basenie z drinkiem w ręku, drugi tylko auto, hotel, buty na obcasie, sukienki i bieganie między budami z chińszczyzną, a trzeci...sponiewierać się, cały czas aktywnie, w ruchu, bo inaczej męczy się z nicnierobienia. Każdy spędza swój urlop tak, jak chce, lubi lub musi. Wybór należy jednak zawsze do nas:-)
Pogoda była idealna, nie za gorąco. Opalał mnie wiatr, bo bardziej od leżenia na plaży, interesowało mnie obserwowanie wyspiarzy i turystów, tak na codzień, od rana do wieczora. Duńska wyspa leżąca na Morzu Bałtyckim, malutka, a jednak bardzo różnorodna. Nawet mój mąż (czytaj facet) zauważył po kilku dniach, że każde miasteczko jest inne i cała wyspa jest bardzo różnorodna pod wieloma względami. Kto był to wie. Połączenie promowe na samą wyspę mieliśmy świetne, bo nie z Kołobrzegu, a z Sassnitz w Niemczech. Dla nas pewniej i łatwiej, ale Polacy pływają jednak z Kołobrzegu, co wspominają jako najgorszą podróż życia ze względu na ciągłe użycie woreczków, lokomotivu, często odwoływanych rejsów, a co najgorsze Kołobrzeska Żegluga swoje katamarany prowadzi do trzech portów (Kołobrzeg, Ustka, Darłowo) i nigdy nie wiadomo, gdzie się wróci. Wypływa się z Kołobrzegu, a można wrócić do Ustki. Dziwne, ale spowodowane rodzajem jednostki pływającej i warunków na morzu. 






Wiatraków na wyspie jest mnóstwo. Od dziecka lubiłam wiatraki. Pamiętam, że kiedyś czytałam książkę o dziewczynce, która wraz z rodziną mieszkała w wiatraku. Miała mnóstwo przygód, a opisy wnętrza wiatraka tak mnie oczarowały, że i ja chciałam zamieszkać w takim wiatraku. 


Nigdy w życiu nie widziałam tylu kwiatów malwy, co na Bornholmie. Zresztą, wyspa słynie z tego, że wszędzie rosną malwy i to w ilościach powodujących zachwyt. Bornholmczycy lubia również róże i lawendę. Ale malwę kochają od stuleci podobno.


 Domy i całe obejścia są czyściutkie i utrzymywane w idealnym porządku każdego dnia. Aż miło było patrzeć, jakie to wszystko poukładane.


Poniżej najmniejszy dom w Ronne. Ma jedno okienko, zarośnięte pnączem, niebieskie dzrzwi i jest najczęściej fotografowanym obiektem na wyspie.


Rowerów na wyspie jest ogrom. Są najróżniejsze, ale zdarzają się prawdziwe "perełki". Naoglądałam się i zachorowałam oczywiście na prawdziwego holendra. Są tam w sklepach rowerowych cacka, o których teraz śnię. Pod jednym ze sklepów zawsze stał ten różowy rower. Obok niego identyczny, ale koloru miętowego - cudny. Tego dnia, miętowy gdzieś pojechał, ale fotkę różowemu musiałam zrobić. 
Jest uroczy, mimo, że różu to ja nie bardzo... ;-)


A oto część dowodu na to, że naprawdę jechałam ciągle do przodu;-)






 Fenomenem jest woda. Jest to Bałtyk, a jakimś cudem woda czyściutka jak kryształ. Gdzieś czytałam, co jest tego powodem, ale nie wytłumaczę, bo mam sklerozę. Faktem jednak jest, że woda jest niesamowicie przezroczysta.


















        Pod koniec podróży miałam już tyle piegów na buzi, że coś mi się zdaje, że wiecj niż włosów na głowie. Ale lubię te swoje piegi, tak samo, jak lato. Niech trwa, bo umożliwia wszystkim wypoczywanie, korzystanie z wody i słońca. Ja pojechałam mimo przeciwności. Skoro jednak chirurg pozwolił po zabiegu i zdjęciu szwów jeździć na rowerze, to trzeba doktorka było posłuchać.
       Teraz czeka mnie wyjazd ze znajomymi w góry, co mnie cieszy ogromnie, bo jak się zacznie włóczęgę, to usiedzieć na miejscu trudno. A góry, wiadomo, dla mnie jak tlen potrzebny do życia. Góralki tak mają. Po cichu planuję jednak kolejną rowerową wyprawę w jakieś ciekawe miejsce. Może macie jakieś pomysły i doświadczenia? Wiem, że na Was zawsze można liczyć:-)  Podsuwajcie pomysły. Tymczasem ściskam mocno i wakacyjnie. Biegnę nadrabiać zaległości w oglądaniu Waszych blogów, bo nie ma nic piękniejszego, jak podziwianie tego, co stworzyły moje koleżanki - blogowe siostry:-)






22 komentarze:

  1. wspaniała wyprawa i przepiękne zdjęcia:) zostaje mi tylko pozazdrościć:) pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna fotorelacja Gosiu,
    cieszę się niezmiernie, że mogłam podziwiać to wszystko z Twoich fotek i opisu ;)
    Cudowna wyprawa, życzę kolejnych równie fascynujących.
    Pozdrawiam gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówi się, ze piegi to pocałunki słońca :-) Kto by nie chciał być całowanym przez słońce? :-) cudne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała wyprawa. Z zaciekawieniem przeczytałam post. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał, jak wspaniale. Kiedyś mieliśmy płynąć na Borholm, ale córka nie miała dowodu. Ale tak jak Ty, spędzę czas w Polsce, już nie długo. Choć tamte widoki zapierają dech w piersiach. Mam nadzieję, że marzenie zwiedzenia ( przejechania) tej wyspy ziści się. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Gosiu, zdjęcia przepiekne... Podziwiam determinację i świetnie ją rozumiem. Uwielbiam takie wyprawy, pokonywanie własnych słabości... I jeszcze w takich pięknych "okolicznościach przyrody"... A takie nagromadzenie malw mozna podziwiac u nas, na mazurach... Zapraszamy do oglądania... Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosiuchna ależ pięknie!! Wspaniałe fotki. I od razu się rzuca w oczy, że to nie u nas, bo porządek aż razi;) Szkoda, że polskie wsie i małe miasteczka w większości wyglądają tak jak wyglądają..
    Zjechaliście kawał świata. Na jednej z fotek z nazwą miejscowości wyglądasz kochana, jakbyś miała przy sobie nie rower, a obładowanego osiołka:) Naprawdę wspaniała wyprawa.. A co do przeprawy promem..czy Ciebie polskie zasady jeszcze dziwią..? Mnie już chyba nic nie zdziwi;) Wypoczywaj teraz zdrowo.
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Gocha, cudowna relacja z wyprawy!!! Ale jak Ty kobito dałaś radę po tej operacji??? Prawdziwa twardzielka z Ciebie:-))) Ja również jestem z tych co szpilki zamieniają na adidasy i zwiedzają ile się da, lubię wypatrzyć ile się da, tak aby mi starczyło na lata. Baw się dobrze piegusku w górach, ale przed wyjazdem zapraszam do mnie..... dwa ostatnie posty to moja nowa białą sypialnia!!!! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  9. To tam jest tak pięknie? Dziękuję za cudną wycieczkę, prześliczne zdjęcia. Dopisuję do swojej listy marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosiu:) Jaka wyprawa:)!! Jakie zdjęcia cudne:):) To z żaglówkami - skradło moje serce.. I wiesz? Mój M. w ubiegłym roku chyba był na innym Bornholmie:):) Albo wybierał inne ścieżki - podeślę Ci zdjęcia:) Bałtyk zachwyca w Szwecji, w Niemczech - ma się wrażenie, że to zupełnie inne morze:) A co do życia w wiatraku, zapraszam do mnie, jak na zamówienie - masz relację z holenderskiego wiatraka:) Serdeczności - dzielna jesteś Kobietka, że po operacji taka wyprawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze kobieta widzi wszystko inaczej. Mężczyźni nie dostrzegają naogół piękna nie tylko miejsc, ale i przedmiotów. To na pewno ten sam Bornholm:-) Pozdrawiam Cię cieplutko Aniu:-)

      Usuń
  11. cudnie, cudownie, niesamowicie!!! Obym kiedyś tam trafiła, tylko póki co nie mam z kim ;) ale mężulek się zawziął i zaczyna bieganie - może złapie trochę kondycji i zabierze mnie na taką wyprawę. Całuje i ściskam.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie widziałam, że zaczął biegać. Podziwiam i trzymam kciuki, bo uwielbiam tego gościa:-) Całuję Was i tęsknię:-)

      Usuń
  12. Och ! Jaka wspaniała wyprawa !!! Od dwóch lat myślę o podróży na Bornholm, ale teraz chcę jeszcze bardziej :)))Zawsze odstraszały mnie opowieści znajomych o podróży stateczkiem z Kołobrzegu. Rower - to moje życie ! Ciekawa jestem jak tam z noclegami i czy można rozbijać namioty i czy jest bezpiecznie ? Chętnie bym się wybrała na taką właśnie wyprawę. Jesteś wielka !!! Dziękuję za ten post :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uleńko, ze spaniem to jest kilka opcji, ale najtańsza i na miarę Polaka to tanie pola namiotowe, jest ich conajmniej 6. My spaliśmy na pięciu z nich. Są bardzo prowizoryczne, ale tanie. Inne opcje są bardzo drogie. Namiot na Bornholmie rozbija się tylko na przeznaczonych do tego miejscach. Rozbicie "na dziko" skutkuje wysokimi karami, jak u nas w Polsce. Bornholm jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc. Tak podają przewodniki i fora internetowe. I ja to potwierdzam. Policja interweniuje tam sporadycznie w ciągu roku. Zresztą raz jedyny widziałam policjanta i to kiedy przejeżdżał sobie obok. Wyspa jest naprawdę bezpieczna. Nie widziałam tam nigdzie tzw. "elementu", jak to u nas widać pod sklepami, na dworcach itp. Polecam wakacje na Bornholmie:-) Pozdrowionka:-)

      Usuń
  13. ale Ty masz kondycję! wyprawa godna pozazdroszczenia! i widoki jakie piękne. ja też tak mam że wolny czas wolę spędzać czynnie, muszę wszystko zobaczyć, dotknąć... ale ze wstydem się przyznaje, że ja z miejsca na miejsce albo samochodem albo nóżkami się przemieszczam.

    Gosiu ja wciąż czekam na Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Anula czekamy razem;-) Wpadnę kiedyś na bank, bo muszę Cię wyściskać:-)

      Usuń
  14. Powiem tylko tyle...zazdroszczę!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdiecia-wyprawa-i te rowery i Ty na nich...Dałas czadu.Fotki jak widokowki:)
    Relacja swietna.Te domki taaammmm ...jacie nie mogę...i te Malwy..
    PIEKNA WYPRAWA I PIEKNE WSPOMNIENIA::) Pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rewelacyjne zdjęcia , bardzo podobała mi się ta relacja , pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pieknie tam!!
    W zeszlym roku zjedzilismy kawalek Skandynawii, troszke Danii, mamy niedosyt!

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniała relacja, ale Ci zazdroszczę. Ja od lat planuję, ale jakos cięzko z realizacją ..:(.
    Ściskam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jesteś i... zapraszam ponownie:-)