Obserwatorzy

wtorek, 11 czerwca 2013

Zakochana w orzechach...


             Już nie pamiętam, jak to było z tymi orzechami. Myślę, że gdzieś przeczytałam coś na ten temat w gazecie i postanowiłam, że skoro ja tak chcę być w porządku w stosunku do świata i taka ekologiczna dziewczyna ze mnie, to muszę zakupić te orzechy i spróbować. Oczywiście na początku sceptyczna byłam, no bo niby, jak to możliwe, skoro ludzie sypią tyle prochu pachnącego, że aż w nosie szczypie i leją płynu o wiele za dużo niż zaleca producent, bo myślą, że będzie bardziej czyste i pachnące...
              Kupiłam sobie w sklepie ze zdrową żywnością kilogram orzechów. Przyszły dwa płócienne woreczki, po pół kilo każdy i do tego dwa małe, do których wkłada się orzechy wprost do bębna pralki. No i stało się. Zakochałam się w orzechach. Miłość trwa od dwóch lat prawie. Płyn do prania i proszek mam, ale używam tylko do prania posłania psu i bieżników łazienkowych, ewentualnie roboczych ubrań męża, bo jak mi wraca po koszeniu trawy albo zabawach ze smarem w garażu, to "chemia" idzie w ruch. W sumie to muszę przyznać, że proszek do prania kupiła mi teściowa, bo była na zakupach w Niemczech po sąsiedzku i pomyślała, że ucieszę się z super pachnącego Viziru. Szkoda, że nie widziałyście miny teściowej, której powiedziałam, że piorę przecież w orzechach piorących od dawna. I tak to proszek został przeznaczony do prania dywaników i posłania psa;-) Mam nadzieję, że szybko się skończy i pozbędę się tego pachnidła.



            Nie bardzo się orientuję, ile kosztuje proszek, ale wiem, że za kilogram orzechów zapłaciłam 30 zł z przesyłką. Było to prawie 2 lata temu, a ja mam nadal pół kilo orzechów. Można uznać, że piorę za darmo niemal, bo trudno to przeliczyć, ale największa radość jest z tego, że nie zanieczyszczam wody, ziemi i powietrza. Sama też oddycham naturalnym powietrzem, bo jak sobie przypomnę, co wdychałam, kiedy pranie schło i ulatniała się ta pachnąca prochem czy płynem wilgoć, to nie wróciłabym do tych czasów za nic.

           
             Zacznę jednak od początku... Owe orzechy piorące to nic innego jak skorupki z indyjskiego drzewa Sapindus Mukorossi, które zawierają ogromną ilość saponin czyli środka pieniącego. Wiadomo, że w proszkach i płynach jest tyle sztucznych środków pieniących, że piana wychodzi z miski, a przecież zupełnie nie o to chodzi, żeby było dużo piany, a o to, żeby się sprał brud i odświeżyło nasze ubranie. Do wypłukania prania po proszku potrzebujemy ogromu wody, zaś po orzechach nie.
              Drzewa, z których pochodzą orzechy uprawia się w północnych Indiach aż po Himalaje, bez pestycydów i nawozów sztucznych. Dzięki temu, że pierzemy w orzechach, nie zanieczyszczamy nie tylko środowiska, ale i skóra nasza nie ma kontaktu z "chemią". Na dodatek orzechy wykorzystać można do zmywarki, jako środek czyszczący w gospodarstwie domowym, szampon do każdego rodzaju włosów i płyn pod prysznic. A teraz uwaga, również jako płyn przeciw szkodnikom do spryskiwania roślin, szampon dla zwierząt, płyn do czyszczenia biżuterii i przedmiotów metalowych. Przepis na różne wykorzystanie podany jest zawsze na ulotce przy zakupie orzechów. 
         Najfajniejsze jest to, że łupiny po użyciu można przeznaczyć na kompost, bo to naturalny odpad. W kilku orzechach prać można 3-4 razy, a zresztą widać gółym okiem, kiedy orzechy są już "sprane", więc wyrzucamy na kompost i bierzemy sobie nową porcję.
          Jak to się dzieje, że można prać w orzechach? Orzechy w kontakcie z wodą dostarczają  dla prania aktywne i łagodne ługi. Łupiny orzecha piorącego sa pełnowartościowym, 100% biologicznym i bardzo delikatnym środkiem piorącym do prania ręcznego jak i w pralce, niezależnie od temperatury prania. Szczególnie nadaje sie ten ekologiczny środek piorący dla ludzi z chorobami skóry, jak np. Neurodermitis, łuszczyca. Orzechy mają działanie przeciwbakteryjne, dlatego są używane w tak wielu płaszczyznach. Wyciąg z orzechów piorących posiada wpływ na pozbycie sie uciążliwych pasożytów, np. grzybów i mszyc roślin pokojowych, balkonowych i ogrodowych bez szkodliwych dzialań ubocznych.


A oto kilka przepisów, choć na ulotce jest to dokładniej wyjaśnione.

Pranie w pralce:

           Do prania potrzebujemy 5–7 na pół podzielonych skorupek lub 2 czubate łyżeczki herbaciane proszku z orzecha piorącego. Wsypać to do worka bawełnianego albo cienkej skarpetki, dobrze zamknąć i wrzucić do bębna pralki wraz z bielizną. Przy praniu w najwyżej 60°C, orzechy mogą być wielokrotnie używane 3-4 razy. Zawartość biologiczna orzechów pozwala im na zastosowanie do prania nawet najdelikatniejszych tkanin jak bawełna i jedwab. Dodawanie roślinnego środku bielącego (np. Natriumperlcarbonat) zaleca się tylko do trudnych plam i niekiedy do białego prania, by nie dopuścić do szarzenia (proszek do pieczenia spełnia ten sam cel i ja czasami dodaję, jak mam to sodę oczyszczoną również). Pranie staje sie tez bez płynu do płukania przyjemnie miękkie i pachnie neutralnie czysto. Dla życzonego i specjalnego zapachu jest możliwe dodać parę kropel olejku eterycznego do przegrody przeznaczonej na płyn do płukania. Ja uwielbiam zapach prania w orzechach, taki naturalny i tą miękkość.

Mycie naczyń w zmywarce:

         5 orzechow piorących dodać do przegrodki na sztućce, w normalnym programie myć. Płyn do płukania jest zazwyczaj niepotrzebny.

 Jako środek do czyszczenia w gospodarstwie domowym, do mycia włosów, do pielęgnowania zwierząt i do zwalczania szkodników: 

          Aby przygotować wyciąg gotujemy 8–10 skorupek albo 12– 15g proszku 5 do 10 minut w ¾ litrze wody. (Stężenie może być zmienione w zależnosci od potrzeby). Ten ług trzeba przelać przez chustkę bawełnianą do butelki ze spryskiwaczem: gotowy jest płynny środek czyszczący. W razie potrzeby ewentulnie dodac kilka kropli oleju cytrynowego. Ten uniwersalny środek czyszczący nadaje sie na wszystkie prace w gospodarstwie domowym, w kuchni, łazience i toalecie, do mycia okien i auta.

Szampon (dla każdego rodzaju włosów):

           Ten wyciąg może być tez używany do mycia włosów. Przez szampon z orzechów piorących jest możliwe pozbycie się łupieżu na zawsze  i daje włosom jedwabny połysk i witalność. Po umyciu dają się włosy łatwo uczesać i nie przetłuszczają się tak szybko. Podobno hinduskie kobiety myją włosy szamponem z orzechów. Ja nie próbowałam jeszcze, ale najwyższy czas to nadrobić.

           Wysoko skoncentrowany wyciag z orzechow piorących jest pielegnującym płynnym mydłem do mycia ciała, który cenią i faworyzują osoby, które chorują na Neurodermitis albo z powodu innych alergii nie mogą używać środków konwencjonalnych produktów czyszczących-chemicznych.


          Wyciąg z orzechów piorących jest bardzo skutecznym i tanim środkiem czyszczącym dla zwierząt domowych. (Hindusi myją tym swoje kosztowne słonie.)

Pare wskazówek do przedłużenia trwałości: na 500 ml wyciąg dodać około 25 kropli eterycznego olejku z drzewa herbacianego. Ten olej odkaża, jest bakteriobójczy i daje wyciągowi świeży zapach.

           Szkodników roślin można sie pozbyć, spryskując rośliny wyciagiem z orzecha piorącego. Tym właśnie sposobem możemy zniszczyć wszystkie pasożyty jak np. mszyce i inne na różach i innych kwiatach oraz w ogródku warzywnym. Saponina zawarta w skorupach orzechów jest właśnie w tym przypadku maksymalnie wykorzystana.  W ten właśnie sposób nie jestesmy zmuszeni używać chemicznych pestycydów w ochronie roślin. Rośliny które tak są chronione przed szkodnikami, nie są obciążane chemią.

            Skorupką z orzecha piorącego można czyścić biżuterie srebrną i złotą. Do czyszczenia potrzeba 2 – 3 skorupki namoczyć w 100 – 150 ml gorącej wody. Następnie należy namoczone skorupki pocierać w ręce do powstana lekkiej piany. Nakładając pianę na bizuterie i pocierając sciereczką z mikrofazy, czyścimy biżuterie. Czyszczenie biżuterii można także wzmocnić używając szczoteczki do zębów namoczonej w roztworze. Po czyszczeniu należy biżuterie opłukać.

         Co można w tym prać?  Wszystko! Kolorowe pranie i białe, można gotować pranie, zakres temperatur to 30 – 90°C, można prać i bawełne i jedwab. Jak dla mnie rewelacja:-) I dodać muszę tylko na koniec, że to nie jest tak, że ja piorę od święta. Oj, nie! Piorę tak dużo i tak często, że sama się dziwię. Ale cóż..czteroosobowa rodzina, w tym trzy strojnisie, pies, częste nocowanie gości czyli sterta pościeli i ręczników. Ps. Uwielbiam gości. I wiecie co, ja lubię prać, naprawdę. Uwielbiam wieszać pranie, zwłaszcza od wiosny do jesieni, kiedy mogę to robić na suszarce zewnętrznej. Uwielbiam zbierać potem takie suche pranie, kiedy pachnie słońcem, wiatrem, orzechami. Niestety, gorzej potem ze składaniem...

            A jak jest u Was z praniem, z ekologią (wiem, że czasy trudne i wszędzie "chemiczne" udogodnienia)? Zastanawia mnie ten zbliżający się szał segregowania śmieci w Polsce od lipca. To dopiero będzie nauka :-) Ja się ciągle uczę i nigdy dość;-)    








           A teraz pochwalę się czymś, na co czekałam z wielką radością. Zamówiłam sobie u Małgosi w sklepie cuda-cudeńka. Adres sklepu tutaj http://redecor.pl/. I dostałam! Muszę tylko szybko napisać zanim się rozpłynę w zachwycie nad tymi przedmiotami, że nie pamiętam tak miłej obsługi. Cały zakup w sklepie internetowym Małgosi to jakiś ideał. Wszystko tak sprawnie, jasno, informacje na maila, potem dokładne informacje i instrukcje sms`em na telefon, co i jak z tym paczkomatem InPost. No dla mnie rewelacja. Nie wiem, czy Małgosia to będzie czytać, ale bardzo duże brawa, bo to się nazywa wielka klasa.
         Zamówiłam sobie pojemnik na sznurek, o którym zawsze marzyłam. Ciągle używam sznurka, który do tej pory zawsze plątał się szufladzie kredensu. I to dosłownie się plątał. Koniec z tym, bo teraz będzie zawsze na miejscu, niesplątany. Pojemnik, któy zamówiłam był bez sznurka i nożyczek. Ale sznurka i nożyczek u mnie dostatek. Zresztą u sklepie jest też inny pojemnik ze sznurkiem w komplecie, jeśli ktoś sobie życzy. Muszę przyznać, że jestem zachwycona pojemnikiem, bo jest piękny i wielki. Myślałam, że będzie mniejszy, a to naprawdę wielka puszka:-) Przydałyby się do tego jakieś nożyczki w starym stylu, ale te też mogą być. Dają radę;-)






      No i na deser łyżki. Boskie są i tyle. Jedna ma pojemność szklanki, a druga połowę tego. Są ogromniaste. Małgosia pisała, że są wielkie, ale nie myślałam, że aż tak. Oj, będą mi służyły do śmierci;-) A może jeszcze dłużej;-)




            Łychy doskonałej jakości, więc posłużą długo. Jestem zadowolona z zakupów. I coś czuję, że to nie ostatni zakup w ReDecor. Mam chęć na coś jeszcze, ale muszę kasiorkę nazbierać;-) Ale wiecie, jak się baba uprze, to nie ma zmiłuj:-)

            Biegnę teraz na taras, choć nie wiem, dlaczego do tej pory siedzę w domu, zamiast pisać do Was na tarasie. Jest tak pięknie dziś i słonecznie, że aż żal w czterech ścianach siedzieć. Idę zatem się dotlenić, wygrzać buzię na słońcu. A Wam życzę miłego dnia, słońca gorącego, uśmiechu do samego wieczora:-)






  Ściskam wszystkich moooocno!




22 komentarze:

  1. świetny post i te orzechy:))))))
    rewelacja:) widzę, że zakupy u Gosi miałaś udane:) super:))))
    łyżki rzeczywiście wyglądają fantastycznie:) dobrego dnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosiula , ale to się super prezentuje. Pozwól , że ściągnę sobie pomysł z puchą i umieszczę tam dokładnie takie same nożyczki. Nożyczki retro sprowadzę do sklepu, bo wiele osób się o n ie pyta. Słuchaj a te łychy na tych dechach..rewelacja, ledwo się pomieściły. Gosia .... zapraszam do mnie na candy:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę bardzo, możesz ściągać pomysł:-) Łychy są bomba, fakt, że ledwo się pomieściły;-)

      Usuń
  3. Wspaniałe zakupy zrobiłaś zaraz lecę zobaczyć do sklepiku, pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie wspaniałe przydasie! Pomysł na sznurek mnie zachwycił bo i ja mam zawsze z tym problem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! Fajne te łychy:) i puszka na sznurek:) Wzdycham do niej od dawna:), ale trochę z grosikami problem:) Ale co się odwlecze.. :) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaniemówiłam czytając orzechową historię! Przy pierwszych zdaniach sądziłam, że mają spełniać funkcję "ubijacza" podczas prania, podobnie jak kule do prania, ale nie spodziewałam się innych funkcji piorących! Poczytam o tym jeszcze i pomyślę nad wypróbowaniem, bo pomysł jest zaskakujący. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. przyznaję bardzo szczerze, że jesteś jedyna znana mi osoba, która pierze w orzechach i pierwszy raz takie orzechy widziałam. temat muszę przemyśleć, szczególnie, że jestem arielowo-lenorowa, uwielbiam moje pachnące pranko no niestety chemią ale to jaką ładną chemią. muszę koniecznie kiedyś spróbować.
    ale za to jestem zapaloną segregatorką śmieci, mam ten nawyk już od dawna i jest to dla mnie tak oczywista czynność jak np. mycie zębów.
    widzę, że ten sklepik faktycznie bardzo fajny i pojemnik na sznurek i łyżki bardzo mi się spodobały, muszę kiedyś też koniecznie nabyć łyżkę - szklankę.
    uściski i buziaki, pa

    OdpowiedzUsuń
  8. Gosiu, ja o orzechach słyszałam ,ale dotąd nie myślałam o nich w sensie ekologii. Ale kupię je i wypróbuję - nie znoszę proszków do prania, bo ciągle mam wrażenie, że moje pranie jest niedobrze wypłukane....
    A zakupy naprawdę udane, kto by pomyślał pudełko na sznurek...
    Pozdrowionka. Mam nadzieję ,że Cię nie zalało !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sporo o orzechach słyszałam-muszę w końcu wypróbować:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoją orzechową historię czytałam dwa razy, nigdy nie słyszałam o piorących orzechach. Wprowadzam w naszym życiu ostatnio dużo zmian pro eco, w dużym stopniu zmieniłam nawyki żywnościowe, zakładamy własne uprawy, myślę o własnych kurkach i próbujemy używać naturalnych kosmetyków. Ale w pralni mam chemiczny składzik, jednak płynów zmiękczających nie używam. Chyba skuszę się wypróbować twoje orzechy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy jeszcze nie używałam orzechów do prania, ale po Twoim poście chyba je wypróbuję:)

    OdpowiedzUsuń
  12. O orzechach słyszałam jednak nigdy nie stosowałam. Znajoma mi powiedziała, że pranie jej po tym śmierdzi. I tak właśnie sie zraziłam.
    Puszka na sznurek jest rewelacyjna, łychy również. zaraz zaglądnę do sklepu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, wiadomo, że orzechy fiołkami nie pachną. A co ta znajoma myślała, że jej to Arielem będzie pachniało;-) Orzechy mają taki specyficzny zapach, ale ja go uwielbiam, taki jakiś mleczny...nie ..nie wiem, jak go określoić. Za pierwszym razem jest najbardziej wyrazisty, a że te same kilka orzechów wykorzystuje się kilka razy, to przy następnym praniu nic nie czuję. Zresztą, jak pisałam, ja ten zapach uwielbiam. A suche pranie wcale nie śmierdzi, bo zapach jest tylko przy wyciąganiu z pralki mokrego prania.No, ale każdy ma inny nos i upodobania:-) Ja spróbowałam i nie zamienię na nic innego.

      Usuń
  13. O Twoich orzechach czytałam jednym tchem.Nie słyszałam o takich - piorących.Świetna sprawa!Zakupy poczyniłaś bardzo praktyczne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Z wypiekami na twarzy przeczytałam wszystkie informacje o orzechach i mam ochotę spróbować ;-)
    Dziękuję za natchnienie !
    Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziewczyny, dziękuję za komentarze. Warto spróbować przynajmniej, żeby nie żałowac, że się tego nie zrobiło. To chyba kwestoa myślenia i nastawienia. Biorę 5 orzechów, wkłądam do płóciennego woreczka, piorę, potem te mokre orzeczy wyciągam, kładę na pralce, żeby sobie schły i używam znów i znów, tak jakoś ze cztery razy, potem wyrzucam na kompost. Cała filozofia. Ale polecam z wielu względów. Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gosiu Kochana! Strasznie mnie te orzechy zaciekawiły i zamierzam zakupic. mam tylko jedno pytanie. Co w płynem do płukania? Bo jeśli odchodzimy od chemii, co mi sie bardzo podoba, to płyn odpada... Tylko co z zapachem? Jak pachnie po nich pranie? Gdyby pachniało brzydko, to na pewno byś w nich nie prała...Pachnie ładnie? A z innej beczki... Lampiony sa cudowne. Chetnie bym sobie takie sprezentowała... Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  17. To ja głupia zjadam orzechy zamiast je do pralki wrzucić ;) A tak na poważnie, to będę musiała poszukać w necie sklepu z orzechami. Nie powiem, zaciekawiłaś mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. alez to u Ciebie wszystko cudnie wygląda:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wątek już trochę stary, ale może jeszcze Pani tu zagląda?? O orzechach słyszałam dawno, ale taka opinia mi utkwiła, że orzechy nie dopierają trudnych plam. Jak na przykład u nas przy małym dziecku. odkąd się skończyły plamy z marchewki to wciąż pojawiają się wszędzie plamy z błota, "łapki" z malin, truskawek, czekolady... Więc jak ze skutecznością orzechów? I jakie są szanse, że w zmywarce zejdą przypalone lub przyschnięte resztki jedzenia i te bardziej tłuste garnki czy talerze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orzechy to środek piorący. Tak zresztą jak proszki i płyny do prania służą do prania. Orzeczy nie są odplamiaczem. One piorą. Po moich dzieciach spiera się wszystko, a zaznaczyć trzeba, że młodsza córka kocha błoto i najróżniejsze plamy na sobie ;-) Pamiętam, że kiedyś spotkałam się z plamą jakąś, której orzechy mi nie doprały, więc potraktowałam tą plamę odplamioaczem Ariel - płyn. Nie wymagajmy cudów od orzechów. Ja jestem zadowolona. Co do przypalonych garnków i przyschniętych resztek jedzenia... nawet tabletki mi takich rzeczy po pierwszym razie nie domywają, no chyba, ze dam maksymalny czas zmywania. Orzeczy zmywają wszystko, co tłuste, przyschnięte resztki jedzenia na talerzach też, jednak przypalonych garnków to ja raczej nie mam, a jak się zdarzy, to jak pisałam wyżej, nawet tabletka do zmywarki nieraz za pierwszym razem nie daje rady. To chyba tyle. Gdybyś miała jakieś pytania, to pisz proszę. W sumie to jest tak, że jeden będzie z orzechów zadowolony, drugi średnio, a jeszcze inny nie wyobraża sobie bez nich życia. Ja z tej ostatniej grupy jestem :-)

      Usuń

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jesteś i... zapraszam ponownie:-)