Mają kolory czerwieni i zieleni. Panu Bogu nie wszystko wyszło (wojny, choroby, starość), ale arbuz mu wyszedł doskonale. Nie dość, że słodki, to soczysty, zdrowy i piękny sam w sobie. Lubię patrzeć na owoce. Czasami kroję lub obieram ze skórki jakiś owoc i zastanawiam się, jak mógł go Bóg stworzyć..., a może stał się taki w drodze ewolucji? Nieważne. Owoce są piękne. Nie dość, że zdrowe, pożywne, szybkostrawne, to piękne. To mówię JA - wege od urodzenia. Na temat warzyw to już się nawet nie będę wypowiadać, bo jak przypomnę sobie widok bakłażana i ten jego kolor albo widok marchewek wczesnowiosennych, buraka przekrojonego na pół, takiego surowego. Można tak bez końca...czerwona kapusta, karczochy, papryka, rzodkiewka, brukselka. Na brukselkę przekrojoną na pół mogę się gapić i gapić. No cudna i pyszna.
Arbuz kupiony w całości to najczęściej niespodzianka. Dlatego zawsze proszę o przekrojenie i biorę połowę lub całość, w zależności od zapachu i wyglądu. Po tych cechach zawsze poznam smacznego arbuza. Ludzie pukają, stukają w skorupę arbuza, choć nie wiem, po co to robią. Podobno tak też się poznaje czy dobry, czy nie. Ja muszę zobaczyć środek i powąchać. Dziś kupiłam doskonałość. Dawno nie jadłam tak słodkiego i soczystego arbuza. Muszę przyznać, że był aż za słodki jak na arbuza. Dlatego postanowiłam zrobić z niego koktajl. Składnikami był arbuz, kilka truskawek kefir, odrobina cukru i orzechy włoskie. Wszystko zmiksowane na gładko w Thermomixie. Bajka! Trzeba tylko pamiętać o pozbyciu się pestek z arbuza. Nie jest ich dużo. Zaś smak takiego koktajlu...boski. Uwielbiam różnego rodzaju koktajle i mieszam składniki jak szalona. Już mam pomysł na jutro. Zielony ogórek i jagoda, odrobina cukru i kefir :-) Może dorzucę siemie lniane. Uwielbiam :-) A Wy lubicie koktajle? Jakie smaki? Jestem bardzo ciekawa.
Wyniosłam dzbanek koktajlu na taras, ponalewałam wszystkim do szklanek. Poszłam powiesić pranie. Kiedy wróciłam na stole został tylko mój, bo reszta nie doczekała się, wypiła i grzecznie zaniosła szklanki do zlewu. Znaczy to, że smakował :-)
Lubicie zieleninę? Ja kocham. Pietruchę mogę tonami sypać na wszystko i do wszystkiego. To samo zioła. Te, które rosną u mnie w zielniku obok tarasu, dodaję wszędzie, gdzie tylko mogę. Rozrosły się pięknie przez całe lato i żal będzie momentu, gdy przyjdą śniegi. Pozostaną zioła z parapetu. Byle do wiosny;-)
Żeby nie było, że ja tylko na koktajlu żyję...
Dziś zaparaszam na zupę pieczarkową. Zasiadałam do zupy z rodzinką, bo się bałam, że jak nie usiądę i tylko się odwrócę na moment, z ich miseczek zniknie wszystko, a ja znów będę jadła sama.
Zupa pieczarkowa z Thermomixu ma obłędny smak i zapach. Nos wykręca już w momencie gotowania. Gdy zasiada się do talerza, nos jest na granicy wytrzymałości. Żołądek też.
A to moje zioła z nasion. Sieję tylko ulubione i te, które naprawdę wcinamy bez ograniczeń. Po kilku latach praktyki wiem, że najlepiej rosną u mnie, gdy posieję je do torfu odkwaszonego. Lekkie, przepuszczalne dla wody i powietrza podłoże, pozwala ziółkom rosnąć swobodnie. I o to chodzi. W zasadzie nic z nimi poźniej nie robię. Podlewam tylko do momentu, jak powschodzą. Potem już tylko rosną, bez nawadniania jakoś szczególnie. Kilka razy poprosiłam córkę, żeby podlała zioła, ale to był czas tych upałów, kiedy w cieniu było 40 stopni. Nie są super dorodne, ale moje, prawdziwe, nienawożone czyli smaczne.
Dziś mamy pogodę idealną. Piękne słońce plus lekki wiatr, który nagania mi na cały taras zapach lawendy. Powolutku lawenda przekwita, więc niedługo przyjdzie czas na ścięcie. Ale póki co, pachnie w najlepsze, bo jak wiadomo, najwspanialej pachnie ta cała masa listków i łodyżek, a nie sam kwiat.
Pogoda idealna na piknik, na wycieczkę rowerową, na słodkie nicnierobienie. Ja od rana uwijam się, jak mrówka, ale mimo wszystko coś dla siebie też zrobiłam. Mianowicie, wróciłam do biegania. Trenuję trzy, cztery razy w tygodniu i wiecie co..., czuję się, jak w raju. Już wiem, czego mi tak bardzo brakowało. Uwielbiam ten poziom, który osiągam, kiedy biegnę, stan pewnej medytacji, kontemplacji wszystkiego, co mijam. Czuję zapach miejsca, w którym mieszkam. Przypominam sobie zapach łąk i lasu, rano lub wieczorem. Zapomniałam o tym, że żyje wokół mnie tak wiele odmian, tak pięknych motyli. Już sobie przypomniałam, bo biegam. Przez te 5 km dzieje się wiele. Tak wiele, że nie sposób tutaj opisać nawet jednej setnej. Mam nadzieję, że w zimie pozostanę przynajmniej przy trzech treningach. Choćby po to, by i zimą podziwiać, co natura daje.
Pozostając przy sportowo-naturalnym temacie, pochwalę szybko moje dzieci. Przedwczoraj byliśmy całą naszą czwórką na wycieczce rowerowej. Ot, wymyśliłam, że może byśmy gdzieś się pokręcili rowerami z okazji święta. Zrobiliśmy całkiem przypadkowo przepiękną i bardzo pouczającą pętlę o długości 23 km. Nasza młodsza córka (8 lat) przejechała to bez mrugnięcia okiem, co nas zdziwiło pozytywnie. Ja stawiałam na to, że mąż po 13-tym kilometrze będzie jechał z nią i jej rowerem na plecach. Starsza (10 lat) też spokojnie dała radę. Wiedzieliśmy, że dziewczyny jadą bez problemu 13 km, ale 23 km... to już tak przy okazji wyszło na jaw.
Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie wymówki. Trzeba będzie dziewczyny brać na wyprawy rowerowe, takie jak ostatni Bornholm ;-)
Ok, było o owocach, warzywach, bieganiu i rowerze, więc czas na lenistwo i ciacho. Zapraszam wszystkich na piernik ze śliwkami i wafle z masą krówkową. Do mnie na taras. Wszyscy się pomieścimy, nic się nie martwcie. Nie wiem, jak z piernikiem, ale miejsce będzie miał każdy :-) Sąsiedzi życzliwi krzesła pożyczą, a jak nie, to rozłożymy na trawie koce. Posiedzimy, pogadamy, pogapimy się w niebo, chmury policzymy. Będziemy mówić, jaki kształt widzimy w chmurze. Uwielbiam tę zabawę, bo każdy widzi coś innego i nic, tylko boki zrywać.
A dla przypomnienia...Candy. Kto nie wie, zapomniał, nie zapisał się jeszcze? Zapraszam, bo niedługo losowanie. Już zaczynam pakowanie upominków. Potem tylko adres wypiszę i pojedzie całość do nowej/nowego właściciela. Już się doczekać losowania nie mogę. Najchętniej obdarowałabym wszystkich, gdybym tylko miała możliwości.
http://zapach-lawendy.blogspot.com/2013/07/candy-i-mae-radosci.html
Ściskam serdecznie i czekam na Was na tarasie :-) Do zobaczenia!
cudne ziółka ...pysznie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
jejku jak u Ciebie pysznie:) zjadłabym sobie teraz arbuza, albo koktajl wypiła:)))
OdpowiedzUsuńśliczne masz te ziółka:) i cały kącik na zewnątrz
pozdrawiam weekendowo:)
Na tak miłe zaproszenie nie wypada odmówic...jak tyle smakołyków czeka:)))Wpadam z kocykiem bo uwielbiam takie zabawy w chmury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam weekendowo:)
Lilla, kiedys wpadnę do Ciebie na Farmę Wiatraków i tam to dopiero sobie chmury pooglądamy wśród zapachu pól i łąk :-)
UsuńTeraz jak jestem daleko, to zjadłabym każdą polską rzecz:)pyszności u Ciebie!:)
OdpowiedzUsuńGosiu Kochana... Nie wiem na co bardziej mam ochote teraz... na tę boską pieczarkową czy koktail...? Chyba pójdę pogrzebac w spiżarni... Buziaki!!!
OdpowiedzUsuńPuk, puk Gosiu, chciałam sie przywitać i podziękować, ze gdzieś tam mnie znalazłaś. Miłego wieczorku, s.
OdpowiedzUsuńArbuz jest, więc jutro na pewno zrobię koktajl. A zupę pieczarkową też bym chętnie pochłonęła :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJuż pędzę na Twój smakowity piernik:-)
OdpowiedzUsuńA koktajle uwielbiam, najbardziej - ten najmniej oryginalny - truskawkowy:-)
Pozdrawiam
Wiedziałam, że na coś mam ochotę ale nie wiedziałam na co! Arbuz!! Dziękuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zza wody
Kasia
Arbuza uwielbiam !!!Zapraszam do mnie po przepis na sałatkę arbuzową :-)Idealna na lato ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie u Ciebie...kącik na tarasie super!!!
Pozdrawiam.
Jaki energetyczny post!:) arbuza uwielbiam, taras podziwiam:)))***
OdpowiedzUsuńKoktailu z arbuza jeszcze nie próbowaŁam :) Ostatnio robiliśmy ze śliwkami i borówkami, ale najlepszy na świecie jest truskawkowy :)))
OdpowiedzUsuńEchhhh.... Uwielbiam Cię czytać!
OdpowiedzUsuńNawet stwierdziłam, że nieco podobne do siebie jesteśmy... (na temat tych przemyśleń o arbuzach i brukselce) hihihi! ;)
No patrz! Masz Termomix? Ja też! Co prawda używam go dosyć rzadko, bo tylko do miksów z truskawek, ciasta na placki kartoflane, czy zmielenia suchych bułek.
Częstuję się wirtualnie pierniczkiem i wafelkami........... :)
A wiesz Dorotko,że i ja lubię czytać Ciebie? Thermomix u mnie codziennie w użyciu, tak już jest od 6 lat jakoś. Uwielbiam go i korzystam. Buziaki i pozdrowienia:-)
UsuńGosiu ja bym zjadła wszystko, ta zupka wygląda przepysznie a arbuza uwielbiam. Ja ostatnio dodałam arbuza do sałatki, która składała się z lodowej, pomidorka, ogórka, oliwek i fety....bardzo mi pasował tes smak w tym zestawieniu, polecam
OdpowiedzUsuńGosiu uwielbiam Cię za Twoje wpisy i za to co piszesz pod moimi postami, jesteś przemiłą osóbką i coś czuję, że byśmy się świetnie dogadały. Buziaki
Małgoniu, dziękuję. Ja jestem pewna, że dogadałybyśmy się i to w mig :-) Wszak Ty chyba spod bliźniąt, prawda? A nawet, jeśli się mylę, bo sklerozę miewam już regularnie, to i tak wiem, że równa i fajna babeczka jesteś :-)
UsuńGosiu, arbuza lubię bardzo w upały; najlepszy koktajl jaki z niego piłam był... alkoholowy. Zblenderowany / zimny/ arbuz + wódka / zimna/. Wiem, że domowe wino smakujesz, nie wiem, czy ? Jesteś wege od urodzenia, a reszta rodziny?
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci biegania - ja nie mam szans, po prostu boję się sama biegać ,a mój Kochany nie ma kiedy...
Buziaki ! Cudna jest ta Twoja pozytywna energia.
Aniu, ja biegam sama, bo nawet nie potrafię z kimś. Wielu biegaczy tak też ma. Ja kocham ten czas, gdy biegam sama, bo wtedy myślę, medytuję, zmagam się ze sobą... Jestem wege Aniu od urodzenia i nikt nie wie, dlaczego tak mam, ale jestem szczęśliwa, zdrowa i pełna energii, bo nie jem tego paskudnego mięsa. Coś tam skubię mega chudego, odkąd za mąż wyszłam, ale jak byś zobaczyła, jak to moje jedzenie mięsa wygląda, to byś padła ze śmiechu. Cała moja rodzina je mięso i ja je im przygotowuję, ale sama nie jem., Jest to dla nas tak naturalne, że nikomu nic nie przeszkadza.
UsuńI właśnie to jest piękne: urodziłaś się, aby żyć w zgodzie z naturą, ale nie jesteś ortodoksem. Ja zamiast stresu samotnego biegania, wybrałam aqaareobik - uwielbiam to. Chodzę od listopada, nie muszę skupiać się na instruktorce / świetnej zresztą / i błądzę myślami w różnych miejscach...
UsuńBardzo lubię ciepło Twojego Gosiu domu i... duszy. Nie umiem pisać tak otwarcie jak Ty, ale jednak jesteśmy podobne w postrzeganiu świata.
Uściski.
Aquaaerobik to super sprawa. Ja tylko pływam od czasu do czasu, choć powinnam więcej na mój kręgosłup. Dzięki Aniu za tak miłe słowa. I cieszę się, że jesteśmy podobne w postrzeganiu świata, w końcu fajne z nas babki;-) Twój domek jest tez ciepły, a już na pewno pachnący pysznym jedzeniem :-)Kiedyś wpadnę do Ciebie na coś pysznego, oczywiście wegetariańskiego :-) A jakże... :-)
UsuńGosiu! To będzie wyzwanie dla mnie :-) Ale na pewno coś wymyślę i zapraszam...
Usuńarbuz to jeden z moich ulubionych owoców ale koktajlu jeszcze z niego nie piłam :)
OdpowiedzUsuńMniam, mniam, mniam, ale niestety nie dla mnie. Nie dawno jeszcze objadałam się owocami bez umiaru, teraz moje jelitka są na ścisłej diecie i cierpię patrząc jak inni się opychają :( ale podpisuję się pod twym postem obiema łapkami.
OdpowiedzUsuńGenialne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne propozycje !
OdpowiedzUsuńNiesamowita opowieść o smakach, zapachach i pasji odczuwania. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia!!!! I super jedzonko!!!
OdpowiedzUsuńKiedyś będę miała taki domek z ogrodem i stołem w nim. Moja babcia ma podobny - i go uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńDo zieleniny (pietruszki) mam podejście takie jak 5ltek - fuj. A arbuz - hm, to najbardziej zaniedbywany przeze mnie owoc. Lubię, jem, ale jest tyle owoców, których smak odpowiada mi bardziej... więc arbuza w moim menu jest mało.
Piękne :)
OdpowiedzUsuńależ narobiłaś smaku,
OdpowiedzUsuńlubuję się w arbuzie, choć koktajlu z niego jeszcze nie skosztowałam:)
o tak, arbuz to pyszność sama w sobie i jak mało która rzecz tak smaczna- zupełnie bezgrzeszna:)
OdpowiedzUsuńArbuz to mój ulubiony owoc, a bez natki pietruchy nie wyobrażam sobie codziennej zupki:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTeż lubię od czasu do czasu arbuza ;) Ale koktajlu nigdy nie piłam, chyba muszę spróbować...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńuwielbiam arbuza, mogę go spożywać pod każdą postacią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.eva-style.blogspot.com
Gosiu, Twój blog został przeze mnie nominowany do Liebster Blog Award
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie: www.zaplatana.blogspot.com
Serdecznie zapraszam do zabawy Ania :)
столько красивых и вкусных фото)
OdpowiedzUsuń