Obserwatorzy

niedziela, 17 lutego 2013

Niespodziewane zakupy...Oj, podstępna IKEA...



        Nie byłam w wojsku, ale potrafię się zmobilizować w 5 minut i siedzieć w aucie, jeśli tylko usłyszę, że jest wyjazd do Wrocławia do IKEI. No co, wy tak nie macie? Mój mąż pęka ze śmiechu, kiedy widzi, jaka moc we mnie wstępuje, kiedy biegam po alejkach tegoż sklepu. Sama przyjemność, nawet, jeśli miałabym tylko napaść swoje oczy. Na szczęście mam taką bardzo potrzebną umiejętność. Mianowicie, potrafię robić tak piękne maślane oczy, że sama czasem nie wiem, gdzie się tego nauczyłam. Na dodatek, praktyka czyni mistrzem, więc robię te oczy coraz lepiej i z lepszym skutkiem. Wszak 13 lat po ślubie jakoś będzie w kwietniu. Nazbierało się tej praktyki;-)




       Pojechaliśmy po blaty - biurka do łóżek piętrowych dzieci. Był to ekspresowy i nieplanowany zryw. Pogoda fatalna, deszcz, mgła. Na trasie się okazało, że co kawałek jakiś wypadek i objazd. Wszystko wskazywało, że lepiej zawrócić i siedzieć w domu przy kominku. Jednak uznaliśmy, że nigdzie się nie spieszymy i spokojnie dojedziemy. To tylko 70 km;-)
       Na miejscu okazało się, że ludzi, jak mrówek, ciasno, gorąco. Wszak sobota, więc czego mieliśmy się spodziewać? Oczywiście nie kupiliśmy tego, po co jechaliśmy. Blaty były niedostępne, a nie ściągają z innych sklepów, bo już nie chcą zapychać się towarem przed otwarciem nowej IKEI (ponoć największej w Polsce). Wkurzyłam się troszkę, bo do innej IKEI mam 200 km. Na ratunek przyszedł kolega, który kupi dla nas te blaty i przywiezie za 2 tygodnie, bo kursuje często na trasie Legnica-Poznań. Chwała mu za to. Moje dziewczyny tyle już czekają i marzą o tych wielkich blatach, że będą szczęśliwe na maksa. Ja też, bo wreszcie będę mogła zwinąć starszej córce dotychczasowe biurko i przerobić (wiadomo :-)) na swoją modłę. Oj, doczekać się nie mogę.
      No tak, blatów nie kupiliśmy, ale jak na wizytę w IKEI przystało, wyjechaliśmy z pełnym bagażnikiem. Wszystko oczywiście potrzebne, wszystko się przyda...i tak dalej, i tak dalej,,,;-)

      Piękne jest to wrzucanie do wózka przedmiotów "niezbędnych", a potem ten koszmarny moment przy kasie...ile? za co? przecież nic w tym wóżku takiego nie ma. Normalka;-) Zawsze mnie nachodzi chwila wyrzutów sumienia. Na szczęście trwa 2 sekundy. Potem jednak przychodzi chwila wypakowywania w domu tych wspaniałości różnego kalibra i radocha, jak u dziecka małego. Taka zwyczajna babska radość. Niesamowicie przyjemne:-)



No, ale spójrzmy trzeźwym okiem...

-ścierki kuchenne za 7.99 ( te biało-niebieskie, tradycyjne ikeowskie, nie dość, że fajne i ładne, to taniocha, bo 4 ścierki za 7,99) Jeden komplet dla mnie, drugi dla przyjaciółki;
- durszlak biały plastikowy (dla przyjaciółki), no i komplet 2 misek (prezenty są z góry usprawiedliwione);
-malutka patelnia na jajko sadzone (denerwowało mnie brudzenie dużej patelni na jedno lub dwa jajka, a moje dzieci tak często jedzą różne potrawy, jedna chce jajo, a druga płatki i na odwrót);
-patelnia do naleśników, które robię tak często, że żal patrzeć, jak palą się wszystkie moje patelnie (miałam już dwie różne, ale były tak beznadziejne, że nadzieja w tej z IKEI, do trzech razy sztuka...); jak się sprawdzi kupię jeszcze jedną, bo ja zawsze z naleśnikami lecę na dwie patelnie;-);
-zasłona do kabiny prysznicowej (ta, która wisiała to już wisząca porażka była, dlatego z wielką ochotą wyrzuciłam i wymieniłam na nową); a muszę tu dodać, że z jednej zasłony mam zawsze dwie, bo przecinam wzdłuż, obszywam i już. Mam wąskie wejście do murowanej kabiny prysznicowej, więc tak szeroka zasłona nie wysychałaby prawidłowo, a poza tym jeszcze by się ktoś w niej zagubił, zawinął i zniknął;-);
-prześcieradła (rany boskie, te stare wołały o tak wielką pomstę do nieba, że wyrzuciłam, jak tylko rozpakowałam zakupy), tak więc 2 prześcieradła do naszej sypialni i po dwa dla dziewczyn;
- pościel (i to jest najlepsze, bo najtańsze, a  i  muszę przyznać, że od lat używam pościeli z IKEI i sprawdzają się najlepiej), zatem po komplecie dla dziewczyn i jeden komplet dla mnie i mężula, w tym samym deseniu;
-poduszki ( 2 sztuki, te takie anatomicznie dopasowane do śpiącego na boku lub na plecach, my je używamy trzeci rok i nie umiemy spać już na innych, a że naszym dzieciom obiecywaliśmy od długiego czasu, że kupimy,  nie dało rady inaczej, jak tylko kupić);
-pudełka kartonowe małe na przechowanie skarbów dwóch małych dziewczynek (muszą takie mieć, prawda?), a mnie już denerwuje to, że zbierają swoje skarby i różności do pudełek po butach różnego rodzaju, wszystko byłoby ok, gdyby było schowane, ale jest na widoku. Wygląda strasznie nieestetycznie. Powiedziałam stop, żadnych pudełek po butach, no i kupiłam po dwa dla każdej, kartonowe pudełka, beżowe, neutralne. Chętnie kupiłabym takich ze 20 sztuk...
- komplet pojemników plastikowych (chyba 17 sztuk), najróżniejsze pojemności. Uwielbiam je i kupiłam poraz drugi, bo baaaardzo przydatne (w domu, pod namiotem, w pracy męża), no i właśnie...poprzedni komplet "dostał" nóg i nie ma go. Ktoś mówił, że pełno takich pudełek u męża w pracy, ale jakoś moje Kochanie nie kwapi się z przywiezieniem tego do domu, więc kupiłam nowy komplet za 15 zł;
-pościel z punktu z przecenionymi artykułami, pewnie z ekspozycji była, ale czyściutka, nic jej nie dolega. Jest w cudne biało-czerwone drobne prążki i będzie u mnie obrusem przez całe lato na tarasie, a właściwie dwoma obrusami, na zmianę, natomiast z poszewki poduszki coś się wymyśli, może serwetki z tego uszyję, będą ślicznie wyglądać takie cztery serwetki na białym z kolei obrusie:-);
- ozdobne kółko niebieskie z materiału ( 5 zł, a radości wiele ), patrzyło na mnie takie smutne przecenione, to wzięłam, przygarnełam i mieszka z nami;-) Póki co, biegam z nim po domu, ale najlepiej mu obok wielkich świeczników, póki co...;-)
- 2 duże kołonotatniki, pięknie oprawione, dla dziewczynek (zakochały się w nich) - cena 4,99, żałuję tylko, że nie kupiłam ich więcej;-)
-książka  - album BILLY (piękny album z mnóstwem ciekawostek o IKEI, o świecie i poprostu o najbardziej znanych regałąch BILLY) - cena 1,99, więc musiałam kupić, bo normalnie kosztuje 19,99
- regał na książki  (najważniejszy zakup, bo codziennie od 6 miesięcy gryzą mnie wyrzuty sumienia, kiedy patrzę na książki ułożone w sypialni na podłodze, na których osiada kurz. Kocham książki i nie mogłam już dłużej patrzeć na ten kąt w sypialni. Regał kosztował 69,00, a do tego 2 sztuki półek nad regał po 7 zł i wsporniki do tychże półek po 2 zł. Musiałam kupić i już. Żałuję tylko, że jedną sztukę kupiłam. Obiecałam sobie, że będzie też drugi regał i to jak najszybciej. Jak go jutro skręcę i ułożę książki, to pokażę:-)
- jedyną fanaberią ze wszystkich tych "niezbędnych" przedmiotów jest biała ażurowa patera, jednak co zrobić, kiedy człowiek się zakocha? Patera jest cudna, ogromna i biała (a to ma znaczenie, bo wygląda super na dębowym stole). Wszystkie 3 poziomy są rozbieralne czyli osobno je można stawiać. Wreszcie wszystkie owoce się zmieszczą;-) No i kosztowała ta patera 24,99 :-)



I to by było chyba na tyle. Prawda, że wszystko usprawiedliwione? Szkoda, że nie zdążyłam pstryknąć zdjęcia, jak to wszystko takie na kupie zwalone prosto z bagażnika. Niestety nie dało się, bo się rzuciliśmy do rozbiórki w mig i każdy się rozproszył ze swoimi zdobyczami. Teraz już tylko czekać trzeba na blaty, które były celem wyprawy, a wyszło na to, że przyjadą z zupełnie innego kierunku.



 
Dziś na tej paterze bida, ale jutro zakupy z Biedronce;-) Jemy nałogowo jabłka, banany i awokado właśnie!



Ależ ja lubię tego ażurowego cudaka! A jak się ten cudak zestarzeje, farba zejdzie, będzie wyglądał jeszcze bardziej cudnie:-) 




A to moje przygarnięte kółko - ozdoba. W pięknym niebieskim kolorze.






           Dziewczyny już bazgrolą w kołonotatnikach. Bardzo fajny papier mają te notatniki. I okładka jest bardzo ładna.

          Jak sobie przypomnę, ile tam jeszcze fajnych przedmiotów zostało, a powinno być u mnie w domku...np. klasyczne zasłony z białej grubej bawełny z wiązaniami za 79 zł komplet. Na lato, na zmianę idealne. No szkoda, że człowiek nie ma siennika pieniędzmi wypchanego;-)






           Wiadomość z ostatniej chwili! W międzyczasie sprawdziłam patelnię do naleśników. Rewelacja! Zobaczymy jeszcze za drugim i setnym razem, ale na dzień dzisiejszy super się naleśniki smażą. Pewnie kupię drugą identyczną.
            Ola robiła nadzienie z białego sera, Martusia ciasto na naleśniki, Thermomix zrobił nieziemską polewę czekoladową (uwielbiam ją za smak i gęstą konsystencję), a ja smażyłam naleśniki.
           Te naleśniki to szybka odpowiedź na zadane dziś sto razy pytanie dziewczynek: "Mamo, mamy coś słodkiego w domu?", które mnie zawsze doprowadza do szału. Dziś jednak moja odpowiedź była ekspresowa: "Nie mamy nic słodkiego, ale zaraz sobie zrobimy". No i wyszły nam naleśniki z serem i polewą czekoladową:-)
            Nie pytajcie, dlaczego tak dużo polewy... Kiedyś podam przepis na nią;-)




Ściskam ciepło i serdecznie wszystkich maniaków zakupów, IKEI, praktycznego i pięknego podejścia do życia, bo nie od dziś wiadomo, że są przeciwnicy i zwolennicy sieci IKEA, ale trzeba przyznać, że ta skandynawska filozofia życia coś w sobie ma, od ekologii poczynając, na praktyczności kończąc, poprzez piękny design. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim dobrego i fajnego tygodnia:-)




16 komentarzy:

  1. ale się u Ciebie dzieje:) uwielbiam wypady do Ikei:) zostawiałabym tam wszystkie pieniądze, bo jest tyle rzeczy, które mieć muszę! a zasłony? no właśnie po nie chce się wybrać w najbliższym czasie:))) potrzebuję jakiejś odmiany! śliczna ta patera i jakie Ty masz ładne drewniane świeczniki:)))
    dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Ja też zostawiłabym w IKEI każde pieniądze, bo jest tam tyle wspaniałości, że warto. A drewniane świeczniki zrobiłam w bardzo prosty sposób. Mianowicie kupiłam na targu staroci cztery lampy, za grosze dosłownie, bo bez abażurów. Czyli kupiłam same podstawy lamp. Ale właśnie dlatego je chciałąm, bo zobaczyłam w nich już w sekundę piękne świeczniki, o jakich marzyłam. Jedna z nich została nienaruszona, a z pozostałych trzech usunęłam kable i gotowe. Świeczniki, jak malowane! Nic więcej nie robiłam. Do jednego dokupiłam tylko abażur i pomalowałam na biało. Pięknie świeci i służy w pokoju gościnnym. Pozdrawiam ciepło i zachęcam do kupowania samych podstaw lamp. Ja za swoje zapłaciłam łącznie jakieś 20 zł. Wiem, że w dizajnerskich sklepach tego typu świeczniki są strasznie drogie. Mnie jednak cieszą bardziej takie wykombinowane przeze mnie, bo jedyne w swoim rodzaju i kupione za grosze:-)

      Usuń
  2. Ha ha ha :) Jakbym czytała o sobie ;) Hasło: IKEA też działa na mnie elektryzująco, a ponieważ tak jak Ty nie mogę sobie pozwolić na zbyt częste wizyty w tym sklepie (z powodu oczywiście odległości) to każdy taki wypad jest dla mnie dużym wydarzeniem ;) I oczywiście wszystko jest "niezbędne", hihihi :)
    Wspaniałe zakupy! A patera w szczególności :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też czytam jakby o sobie. Ja mam trochę dalej do Wrocławia ale i tak co jakiś czas wyjeżdżamy do IKEA. Mówisz, że pościel fajna, to następnym razem kupię i poduszki specjalne do powłoczek z tego sklepu. Reszta zakupów też chyba fajowa. A przy kasie tez nie mogę się nadziwić, za co płacimy po 500 zł.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już od dawna mam poduszki z IKEI, bo te stare były i tak za wielkie. I kręgosłup mnie bolał. Kupowałam sobie stopniowo po kilka w IKEI, tak aby zawsze mi pasowały do poszewek ikeowskich. Nie mam kłopotu. A te wszystkie stare pościele z poszewkami na wielkie poduchy, poprzerabiałam na ściery i wcale nie było mi szkoda. Bo były paskudne i fatalnego gatunku. Pozdrawiam:-)

      Usuń
  4. ja w czwarteczek jadę...mam 120km...ale czasem zabieram sie z przyjaciólka....i to juz chyba ostatni raz...bo jeździ tam do lekarza-a niedługo rodzi:))...a ,że tez jest maniaczke ikea...więc korzystam:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, chyba na wiekszość tak działa! Ja mam dodatkowo bliżej bo tylko 30 km:-))) Patera mnie zauroczyła. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, Ikea uzależnia. Zawsze jest coś co chciałoby się mieć. Jestem szczęściarą, bo mój mąż też lubi Ikea, więc nie zrzędzi, gdy mamy tam jechać. Obecnie mam daleko do I. (wkrótce to się zmieni), ale moja siostra mieszka blisko. A, że urządza nowy dom więc jest tam czesto, dlatego zawsze gdy sie tam wybiera pisze mi sms - a: "Jadę do Ikei, chcesz coś?" Jasne, że chcę, choćby to miała być tylko paczka teelightów!

    OdpowiedzUsuń
  7. mobilizacja wojskowa związana z wyjazdem do Ikei jest mi doskonale znana. ja się chyba z tym urodziłam :) mam skandynawski gen pod nazwą Ikea!!! I cieszę się bardzo, że Ty masz tak samo :)
    Zakupy oczywiście uzasadnione, każda rzecz niemalże niezbędna. Będę czekała na kolejne zdjęcia, szczególnie interesuje mnie ten przyszły obrus z pościeli.
    Buziaczki Gosiu, papa

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że nie tylko my, baby tak mamy, mój mąż też chętnie tam zagląda, ostatnio przywiózł z Ikeii starszej córce lampę nad łóżko i mówi- wiesz były tam takie fajne białe doniczki z wzorkiem jak z koronki...Więc to nie tylko nasze uzależnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam szczęście, bo mój mąż tak naprawdę uwielbia ten sklep i wie, że wiele rzeczy warto tam kupić. Ma tylko siódme poty, jak stoi przy kasie i zaraz pani kasjerka powie "ile". Tak to z chłopami naszymi jest. Czasami lepiej, jak nie wiedzą, co ile kosztuje;-)

      Usuń
  9. Trafiłam tutaj do Ciebie dzięki rosołkowi. Szukałam w sieci przepisu na rosół z thermomixu i znalazłam u Ciebie z 2011r. o rany a ja tę maszynę mam od miesiąca. Pozdrawiam i będę do Ciebie zaglądała. Uwielbiam zakupy w Ikea, szkoda, że mam do niej tak daleko, a ... może lepiej bo wydałabym wszystkie pieniądze. zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że do mnie trafiłaś Kochana:-) Ja mam Thermomix już ładnych pare lat i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zresztą nie wystarczy mi życia, żeby spróbować każdego przepisu, bo tyle tego jest. Dla mnie to rewelacja. Pozdrawiam cieplutko:-)

      Usuń
  10. Gosiu, zakupy zakupami, wiadomo zawsze coś się przyda. A czy nie masz tak,że jak kupisz to nagle używasz non stop i zachodzisz w głowę jak ja mogłam bez tego funkcjonować:):) Zeszyty śliczniunie też je mam :) ale poza tym Twoje świeczniki są obłędne. Ja mam osobiście kilkadziesiąt sztuk ale zawsze mogę nabyć jeszcze kilka... to tak jak z Ikea....pozdrawiam cię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolu, też tak mam! Wiele jest takich rzeczy z Ikei bez których człowiek żyć nie umie;-) O świecznikach pisałam wyżej w odpowiedzi dla Scraperki. To są kupione za grosze podstawy lamp z targu staroci. I tyle:-)

      Usuń
  11. Witam. Trafiłam do Ciebie od Anki Skakanki i bardzo się z tego cieszę...
    Taki tutaj klimat ,że o zimie się zapomina !
    Pozdrawiam ciepło.
    www.magnolia-rozmaryn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jesteś i... zapraszam ponownie:-)