Obserwatorzy

poniedziałek, 28 stycznia 2013

My się zimy nie boimy czyli biegamy na nartach oraz o tym, jak się zdjęcia robi po kryjomu;-)




         Witajcie po krótkiej przerwie. Za mną absolutnie fantastyczny weekend. A to z kilku powodów. Pierwszy - znów odkryłam, że ten mój mąż, to jednak fajny facet jest. Drugi - odkryłam, jakim niesamowitym sportem jest narciarstwo biegowe. Trzeci - dostałam listę książek do przeczytania od przesympatycznej Ani - pani psycholog, która współpracuje z naszym przedszkolem. No i wreszcie...odkrycie mojego małżeństwa - mój mąż gotuje i to cudownie. Kłamał mnie przez jakieś 15 lat! Wszystko mu jednak wybaczę, jeśli nadal będzie się popisywał gotowaniem, w takim stylu, jak to zrobił w piątek wieczorem;-) 



Pstryknęłam fotkę. W jakiejś gazecie, niestety nie pamiętam w jakiej, znalazłam ławkę, która śni mi się po nocach. Marzy mi się taka do salonu, do kuchni i na taras. Może być jedna, bo jest mobilna, a ja silna, więc ją przeniosę tam, gdzie będzie w danym dniou potrzebna. Podobna jest na allegro i nie wiem jeszcze, jak to zrobię, ale kupię ją i już. Tylko ciii....mąż nic nie wie. 




No dobra, ale ja nie o tym miałam...
Dziś akcja z serii, co robi baba, kiedy chłop musi obejrzeć każdą śrubkę w Castoramie;-)

Ostatnio byłam w Castoramie z moim mężulem. On, jak to on, musi przejść każdą półkę i dział. Ja tylko ogród, ewentualnie materiały, a najbardziej lubię sprawdzić, co w kąciku czytelniczym wrzucili, jako nowość. Tym razem nie było nowości, za to w ręce wpadła mi książka, która tam wiecznie zalegała. O doborze kolorów i całej reszty przy urządzaniu wnętrz. Droga, jak diabli, ale pięknie wydana. Bardzo ciekawie wszystko przedstawione i uzasadnione. Z powodów takich, że mnie nie stać na taką książkę, uznałam za uzasadnione zrobić kilka zdjęć. Oczywiście w sposób mega-partyzantcki i ściśle tajny przez poufny. 
Zakochałam się troszkę w zdjęciach poniżej. Kilka rzeczy i pomysłów spodobało mi się. Stąd te zdjęcia. Musiałam...przepraszam każdego, komu ukradłam prawa autorskie itd. Będę siedzieć w więzieniu? Znacie się na tym?



Zdjęcia krzywe straszliwie, bo robione na kolanie;-)

           Mają to "coś". Sekretarzyki...nie znam osoby, która pogardziłaby takim lub podobnym sekretarzykiem. Ja bym się tam nie pogniewała, gdyby mi spadł z nieba. Uroczo wygląda.




          Tak sobie oglądałam tę książeczkę i dotarłam do moich ulubionych zestawień kolorystycznych. Jak to fajnie wszystko wygląda. Ile to prób i błędów trzeba wykonać i doświadczyć, aby dojść do niektórych wniosków. A tu proszę, gotowe podpowiedzi, co do czego i dlaczego akurat tak. Genialne:-)



I te nazwy...błękitny owoc czy chłodna elegancja :-)






        Następnym razem, kiedy będę w Castoramie, ucieknę z tą książką pod pachą. Może nie zauważą panowie z ochrony. Najczęściej zajęci gadaniem i podziwianiem pracy kasjerek;-)




Planuję od dłuższego czasu zabrać się wreszcie za kącik biurkowy w mojej sypialni. Marzy mi się coś nietypowego i tylko mojego. Pracuję, póki co nad pomysłem. Mam nadzieję, że na wiosnę ziści się mój plan.  Poniżej jest fajny pomysł na kącik do pracy biurowej.





         A tu śliczności! Świetny pomysł, gdy już naprawdę nie ma miejsca do pracy. Tylko feng shui kiepskie. Widzę tutaj złą energię;-)  Jednak wygląda super i bardzo chciałabym sobie tu posiedzieć, choć przez chwilę.






     Coś czuję, że z tych schodów sypałyby się ze dwie tony piachu, wnoszone na kapciach;-)



 


         No dobrze, skoro ktoś dotarł do tego miejsca, w nagrodę poczyta, jak piękna, mroźna i śnieżna jest zima w Sudetach tego roku:-)
         Dziś spotkałam marudera-kolegę, który na mój zachwyt nad wirującym na tle latarni śniegiem, jęknął i powiedział, że muszę się iść leczyć, skoro lubię zimę. On czeka na wiosnę. Ja też, ale dopiero od marca. W styczniu i lutym ma być zima. Nie rozumiem ludzi, którzy wiecznie narzekają na śnieg i mróz zimą. A kiedy ma być śnieg i mróz? W lipcu? Jak nie ma śniegu zimą, te same marudy jęczą, że zimy nie ma, co to za zima bez śniegu i tak w kółko.  Nie dogodzi się każdemu. Najpiękniejsze jest w Polsce to, że mamy jakieś (często z anomaliami) pory roku. Każda z nich jest piękna i każdą z nich lubię. Każdą za co innego. A taka zima, jak teraz jest wymarzona. Przynajmniej przeze mnie:-)
         Czekałam na takie śniegi i mrozik, by wyrwać się na narty. I udało się. Jestem taka szczęśliwa, że brak słów. Niewiele do szczęścia potrzeba. Komplet do narciarstwa biegowego (narty, kijki, buty) za 25 zł za weekend, kierunek góry, choć w przypadku biegówek niekoniecznie. Biegać na nartach można absolutnie wszędzie. Pod warunkiem, że jest trochę śniegu.
          Jazdę na nartach zjazdowych mam zakazaną ze względu na kolana, które ucierpiały. Jednak marzyłam o spróbowaniu nart biegówek i marzenie się spełniło. Mało tego, mój mąż też złapał bakcyla. Cieszę się, bo nart zjazdowych nienawidzi. A tak, oboje możemy sobie śmigać na biegówkach, kiedy chcemy i gdzie chcemy.

            Tym razem były Góry Izerskie, ale równie dobrze mogliśmy pobiegać po pobliskich drogach leśnych, których u nas pod dostatkiem. Chciałam jednak nacieszyć oczy górami podczas takiej zimy, jaka nas uraczyła obecnie. Jako, że Sudety rzut beretem od domu, wybraliśmy się właśnie w Góry Izerskie.
             Zdjęcia robiłam już w drodze. Nie mogłam oderwać oczu od zaśnieżonych drzew i urwisk skalnych. Magia, jaka dzieje się zimą. Niesamowite, że przyroda potrafi malowac dla nas takie obrazy.
             Zdjęcia nie oddadzą tego, co widziałam i doświadczyłam. A już na pewno zdjęcia robione telefonem. Jednak zapraszam na namiastkę polskiej zimy.
       
            Droda do Szklarskiej Poręby jest przejezdna. Wiadomo, że dbają o to, choćby ze względu na ilość turystów. Ja osobiście spotkałam się na trasie narciarskiej z Czechami, Słowakami, Niemcami, Norwegami, Rosjanami i kogo tam jeszcze nie było...






     A tu już na trasie. Idę sobie z Polany Jakuszyckiej na Orle. Niesamowita trasa. Las wyglądał, jak z bajki. Malowany obraz zimy. Niesamowita potęga przyrody i ta pokrywa śnieżna, która miejscami sięgała 1 m wysokości. Pięknie wyglądały nie tylko drzewa, ale i potoki otulone taką ogromną czapą śnieżną.




Ileż ja się nagadałam, żeby mój mąż dał się namówić na narty biegowe... Musiałam mu nawet pokazać czarno na białym, że warto i że jest to sport niesamowity. Podaję link, jakby ktoś miał wątpliwości               http://nabiegowkach.pl/Stylem-dowolnym/Pomoz-znalezc-100-powodow-dlaczego-biegowki-sa-lepsze-od-zjazdowek.html


    No i koniec. Zakochał się facet w bieganiu na nartach. A trzeba podkreślić, że uprawia takie sporty, że niejednemu się marzy. A tu proszę bardzo...Maciuś na nartach;-)




      Pogodę mieliśmy wymarzoną. Minus 6 stopni Celsjusza, słonko cudnej urody od samego rana i co najważniejsze nie padał śnieg.






           Stacja Turystyczna Orle. Poniżej, na ścianie tego zabytkowego budynku jest umieszczony zegar słoneczny. Ale nie godzinny, tylko roczny. Wskazywał właśnie koniec stycznia. Piękny i niesamowity. Pierwszy raz widziałam zegar słoneczny roczny.
           W samym schronisku można się dosłownie zakochać. Jest nieziemskie. Okolica i bliskość Czech sprawia, że ludzie, którzy tam są, emanują jakąś cudowną energią. Muszę tam wrócić z przyjaciólmi latem lub wiosną. Moim dziewczynom też naopowiadałam tyle, że już prosiły o zaklepanie miejsc noclegowych na wakacje. Pojadę tam z dziećmi. Muszę przejść na drugą stronę rzeki Izery przez Mostek Izerski do Czech. Zobaczyć ten słynny most i piękno gór po stronie czeskiej.





          Na palcu przed Stacją panuje atmosfera, której nie sposób opisać słowami. Trzeba tam być. Wszyscy jacyś uśmiechnięci, zadowoleni. Słychać różne języki, ale widać po oczach, że coś jest na rzeczy. Pewnie dotlenienie sprawia, że człowiek jest zdrowszy, zadowolony, pozytywnie zmęczony po biegu na nartach. Muszę tam wrócić na słynny sernik pana Stasia - twórcy całej OSady Turystycznej Orle.
        Na zewnątrz, po całej polanie rozsianych było pełno turystów, ale to, co działo się w środku...nie wiedziałam, że taki niepozorny budynek jest zdolny pomieścić taką ilość turystów.


   

     Zrobiliśmy ponad 10 km na nartach i czuliśmy się fantastycznie. Polecam każdemu ten sport. Obawiałam się potężnych zakwasów, ale nic z tych rzeczy. Uzupełniłam tylko wieczorem magnez i potas, bo mięśnie zużyły pokłady tego pierwiastka. Wciągnęłam całą czekoladę, trzy banany oraz dwie tabletki wit. B6 Cardio, żeby mnie przypadkiem jakieś skurcze w nogach nocą nie męczyły. Wszak to ponad 10 km było. Wysiłek niezły, ale jaka radość!






             Nie wiem, co w tych zachodach słońca jest, że można się gapić i gapić w niebo bez końca...
Ten zachód zatrzymałam na zdjęciu w Dziwiszowie na Łysej Górze. Połowa drogi do domu. Musiałam się zatrzymać i popatrzeć sobie na narciarzy zjazdowych;-) To też piękny sport.


 Pozdrawiam i ściskam wszystkich, którzy kochają zimę, narty, sport i tych, którzy czekają na wiosnę. Całuję mocno, życzę miłego i dobrego tygodnia. A w przyszłym tygodniu widzimy się na szlaku górskim! Do zobaczenia:-)



9 komentarzy:

  1. Rzeczywiście niesamowity weekend. Zdjęcia przepiękne... Zazdroszczę, bo ja mogę podziwiać zimę tylko na zdjęciach, bo z chorymi zatokami i antybiotykiem ciężko gdzieś wyskoczyć...
    Pozdrawiam,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny miałaś weekend. U mnie w domu chorobowo, niestety ale jest szansa, że spróbuję tego sportu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniała wyprawa na narty, zdjęcia przepiękne:))Rozmarzyła się:)Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne zdjęcia a na nich piękne widoki.
    Ja jestem z tych marudzących na zimę i śnieg ale to z racji z zawodu wykonywanego- przedstawiciel handlowy. Generalnie nic do zimy nie mam i lubię jak jest biało. Ale czekam już na wiosnę i lepsze warunki na drogach i parkingach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój ślubny musi dokupić parę żarówek, to chyba się z nim wybiorę i zapoluję na tę książkę, bo wiosną szykuje mi się malowanie całej chałupy. A twoja zima jest nie samowita, no i wczoraj rozmawialiśmy o bieganiu na nartach, bo mój kochany zaliczył kilka razy glebę w niedzilny poranek na stoku i stwierdził, że chyba trzeba mu coś bespieczniejszego :)Tylko czy dzieci się uda nam namówić ?

    OdpowiedzUsuń
  6. piękne zdjęcia - pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosiaaaa!!!! znajdź mi jeszcze wypożyczalnię u nas ;) ciekawe, czy maja buty dla Adriana ;)
    ehhh cudnie by było wybrać się na biegówki po naszych morenowych wzgórzach. Niby morze, ale piękne pagórki i lasy też są wokoło!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajna sprawa, my z mężem w tym roku po raz pierwszy spróbowaliśmy biegówek i się zakochaliśmy w tym sporcie - na przyszłą zimę planujemy zakup nart biegowych. pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. No już któryś raz slysze o tym, że to narciarstwo biegowe to fajna sprawa :) ale ja niestety z nartami, w pod jakąkolwiek postacią, nie mam nic wspólnego...
    Dziękuję za udział w moim candy. Losowanie już w niedzielę.
    Powodzenia i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jesteś i... zapraszam ponownie:-)