Obserwatorzy

niedziela, 4 listopada 2012

Koniec marudzenia!

           

                  Tak, tak...koniec z wymówkami, że siły brak, że praca i praca, że choroba, że nie wiem, co tam jeszcze...








          Dłużej już nie można tkwić w zawieszeniu. Trzeba znów wrócić, żeby nie zwariować;-) Hmmm...dwa miesiące nieobecności, a tyle się wydarzyło, zarówno u mnie, jak i u Was moje kochane istoty.
W życiu rewolucje, w domu rewolucje, w pracy zawodowej, a jakże...rewolucje. W telegraficznym skrócie nie da się niestety opisać wszystkiego, dlatego nawet nie będę próbować. Zanudziłabym siebie i Was wszystkich;-)  Postanowiłam, że nie będę się cofać. Najlepiej pójść do przodu, z miejsca. Wiadomym jest, że lepiej spojrzeć w przyszłość, ewentualnie przeanalizować dzień, który minął, no może....dwa dni;-) 
Lubię sobie usiąść, pomyśleć, jak minął dzień, co fajnego się zdarzyło, co zrobiłam z tym, co mi podarował...

         Jako, że kilka osób nieustannie pytało, dlaczego mnie nie ma tak długo, uznałam, że trzeba wrócić. Pozdrawiam z tego miejsca szczególnie trzy Anie, w tym moją upierdliwie kochaną kuzynkę, która poleciała, jak zwykle do Chin i powinna szybko wracać, bo coś mi się zdaje, że jej się pomału skośne oczy robią i cera jakaś taka żółta... Miała tym razem złe przeczucia, co do podróży, ale jestem pewna, że wszystko będzie dobrze, wróci, zadzwoni, opowie, jak było. 
    




















         Dziś dzień pod znakiem białego kremu czekoladowego na bazie chałwy, białej czekolady i migdałów. Pychota, choć troszkę niezdrowa;-) Jak uporam się z tym słoikiem, załatwię jutro wizytę u ortodontki, wrócę cała i zdrowa (wszak jadę 100 km), napracuję się przy poniedziałku z moimi przedszkolakami, obiecuję, że napiszę o tym i o tamtym... Zakochałam się w czymś, co mi spokoju nie dawało przez dwa dni. Zrobię zdjęcia, napiszę, co i jak. Póki co, jestem w tym cudownym stanie zakochania. Chodzę nakręcona, jak szalona, niemal motyle w brzuchu mam w środku jesieni. No coż, taka moja natura. Niewiele mi do szczęścia nie trzeba:-) Ale o tym w następnym poście. Tymczasem, pozdrawiam, ściskam i zabieram się za opróżnianie słoika. Wiem, wiem...godzina nie za bardzo na takie słodkości, ale co tam. Raz się żyje;-) 



















9 komentarzy:

  1. Wspaniale, że jesteś :).To musi być pyszne!
    Buziaki :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że jesteś :), cieszę się. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam chałwę pod każdą postacią;)... kremik musi być pyszny i bardzo słodkiii...
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak! Ja tu dzień diety zaczynam a tu proszę, pierwszy post jaki dziś czytam to o chałwie! Ech! będę silna ,będę silna, będę silna!!!!
    Witam Cię serdecznie i z niecierpliwością czekam na nowe posty. Pozdrawiam Hanka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak pyszna chałwa:)))Czekam na nowe posty:)))Jak to dobrze, że jestes:)Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gosia Ty nas nie trzymaj w niepewności, w środę najpóźniej ma być post o tym co Cie tak nakręciło i motyle brzuszne uruchomiło. Ja Cię przypilnuję!
    Cudnie, że już jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację Gosiu, nie cofaj się. To co było już nie ma znaczenia. Fajnie ,że jesteś.Od niedzieli nie jem słodyczy więc nie kuś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj po przerwie!Zawartość słoika wyliżę przez monitor,więc lepiej go schowaj! Czekam na wieści z frontu .Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. wróciłam... zadzwonię ;) kocham, tęsknię!!!!
    kuzynka Ania ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, cieszę się, że jesteś i... zapraszam ponownie:-)