Obserwatorzy

niedziela, 19 października 2014

Latający rozchodnik... i cotygodniowa terapia na łonie przyrody...




             No i jak ich nie kochać? Rusałka pawik...jeden z najpiękniejszych motyli w moim ogródku. Rozchodnik okazały...jedna z ulubionych roślin.
   
             Uwielbiam czas, gdy rozchodnik jest oblepiony przez rusałkę. Przypada to na koniec sierpnia, wrzesień i październik. Gdy próbowałam robić zdjęcia, motyle płoszyły się w sekundę. Mimo to, udało mi się uchwycić kilka. Najpiękniej jednak wyglądają, gdy całym stadem siedzą na pięknie różowych wiechach rozchodnika. Zresztą, ja uważam, że rusałka pawik sam w sobie jest cudem natury, ze względu na ubarwienie, sposób i długość życia. To chyba jedyny motyl u nas, który żyje tak długo, bo ok. 10 miesięcy.






       Muszę jakoś przechytrzyć te motyle i przyłapać je, gdy siedzi ich tyle, że kwiatów nie widać. Czasem mam wrażenie, że rozchodnik się cały rusza, że za chwilę odleci. 
Wielka szkoda, że motyle takie płochliwe są...











               Uwielbiam robić zdjęcia. I za każdym razem stwierdzam, że najbardziej wdzięcznym tematem są żywe istoty :-) 
     
              Jak Wam mija weekend? Pracowicie? A może odpoczywacie sobie miło? Jest taka jesień, że brak słów, by opisać jej piękno. Ja mam słońce w sercu. Uwielbiam jesień, niezależnie od pogody, jaką nas raczy. Tegoroczna jest jednak przepiękna, słoneczna i taka...polska :-)

             Ja dziś, jak zwykle..naturoterapia, psychoterapia i śmiechoterapia. Z moimi dziewczynami świat smakuje jeszcze lepiej :-) Umówiłyśmy się na 10.00, jak w tej piosence. I w las! Ja wcześniej, z samego rana zaczęłam sama rosoterapię, o czym już kiedyś pisałam. Rewelacja. Polecam każdemu. Niedługo będę chodziła po szronie i śniegu. Tymczasem jesień tak cudna i łaskawa, że jeszcze rano raczy nas rosą na trawie. Jest wspaniale.





     
           Uwielbiam wschódy i zachody słońca. Rano dziękuję losowi, że jestem i mam szansę na nowy wspaniały dzień, a wieczorem żegnam się ze słońcem i dziękuję, że dałam radę ;-)




Widok na Góry Kaczawskie :-) 


           Pięknego, dobrego tygodnia Wam życzę :-)  Ślę serdeczności, promyki słońca i uśmiechów całą moc :-)



poniedziałek, 13 października 2014

Dobrzy ludzie są wszędzie...



          Obdarowywanie daje tyle radości....



            Gdy z sercem wybiera się najpiękniejsze, najdorodniejsze, najzdrowsze gałązki ziół, potem przewiązuje się je najzwyklejszym sznurkiem i czeka na najbardziej wyjątkową osóbkę, której chce się podarować owe zioła, to serce raduje się bardziej niż można to nazwać. Niby nic, a jednak uszczęśliwia. Myślę, że najmniejsze podarki, dane z serca i z sercem, mają wielką moc, nie tylko dla obdarowanego. Zioła dla mojej przyjaciółki. 
    
            Nie mam wiele, ale tym, co mam, chętnie się dzielę. I cieszę się, że są na świecie jeszcze ludzie, którzy to potrafią. W zamian nie oczekując niczego. Może rozmowa, uśmiech, słowo "dziękuję" płynące z serca. I tyle wystarczy.

          Niemal codziennie dostaję od sąsiada cukinie. Piękne, młode, świeże, za każdym razem dane z serca, tak nieśmiało przez płot. I tak się czasem zastanawiam, co ja mam robić z taką ilością cukini? Wiem jednak, że dla sąsiada jest to wielka radość, większa nawet niż dla mnie. Jestem wdzięczna za to wszystko. I cieszę się, że mogę sprawić komuś radość przyjmując coś "małego". Wzruszają mnie takie odruchy. Marek to prosty, dobry chłopak. O takich, jak on mówi się na wsi "stary kawaler", dziwak. 
          Kiedy oboje z mężem widzimy go w towarzystwie największych przyjaciół, wiemy, kim jest i jak wielkie musi mieć serce. Psy. Kocha je nad życie, a one kochają go tak samo mocno. A może mocniej... Ten obraz pozostanie z nami do końca życia. Marek, który codziennie kilka razy idzie w pola, daleko za horyzont, w towarzystwie najwierniejszych przyjaciół. Piękne i prawdziwe. Od takiego człowieka każda cukinia smakuje, jak nawykwintniejsze danie. 


          Jak to jest u Was? Spotykacie się z dawaniem serca na dłoni? Jestem ciekawa, czy jesteście świadkami czegoś takiego w tym szalonym świecie. 
          Właśnie sobie przypomniałam, że nie mam wiele, ale mam coś bezcennego, czym dzielę się, co kilka miesięcy. To moja krew. Myślę, że to też fajna sprawa :-) 

         
               To fantastyczne, gdy myśli się o drugim człowieku. Wokół jest mnóstwo ludzi, których można obdarować z pozoru małymi rzeczami. Ja cieszę się, że są przy mnie ludzie, którzy i o mnie pamiętają. Dziękuję im za to. Wielkie serducha mają również moje koleżanki blogerki. Doświadczyłam tego przez te kilka lat. Niesamowite, bezinteresowne anioły, matki, żony, kobiety z pasją w życiu, i to niejedną. 

               Przyszedł właśnie czas na zajrzenie w ich piękny świat. Mam zaległości ;-) Uwierzcie, że to najpiękniejszy czas, gdy zasiadam na kanapie z kubkiem ciepłego kakao i zwiedzam blogi, które lubię najbardziej. Zaczytuję się, chłonę, podziwiam. I za to też dziękuję. Bardzo.