Obserwatorzy

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Moje logo:-)









No wreszcie! Taaa daaam! Dzięki zdolnej kobiecie - Alicji, która poświęciła swój cenny czas i swoje genialne oko, mam piękne logo dla mojego bloga. No same oceńcie, czy to nie cudak prawdziwy? Tak je polubiłam od pierwszego wejrzenia, że och i ach... Alicja, właścicielka bloga  http://alicecreations.blogspot.com/ zrobiła to logo już jakiś czas temu. Niestety te moje zawirowania nie pozwoliły mi się pochwalić tym cudem. Dziękowałam Alicji bardzo, bardzo, ale jeszcze raz chcę to zrobić. Alicjo, dziękuję:-)

niedziela, 24 czerwca 2012

Wędrujące róże...

 


Dostałam piękne róże od kogoś wyjątkowego. Ten ktoś wie, że kocham kwiaty wszelkiego rodzaju i gatunku. Jednak najbardziej kocham kwiaty jasne czyli białe, kremowe, no ewentualnie żółte... Tulipany uwielbiam w każdym kolorze. Bez czyli lilak również. Róże najbardziej białe. Uwielbiam kwiaty w domu. Staram się, żeby przez cały rok w naszym salonie były kwiaty. Kiedy wstaję rano i widzę bukiet kwiatów, dobry nastrój gwarantowany. One się uśmiechają do mnie, a ja do nich. Moje marzenie jest takie, żeby zawsze było mnie stać na bukiet kwiatów i książkę do czytania. Reszta jest mniej ważna, jeśli chodzi o dobra materialne;-)
Moje białe róże pachną zabójczo i stoją już długo. Mówi się, że szczerze podarowane:-) Nie mam pojęcia czy to powiedzenie ma sens. Wiem tylko, że te były podarowane naprawdę szczerze. Sprawiły mi tyle radości...Wędrują po moim domu. Wazon jest ciągle w ruchu. Kiedy mam ochotę zjeść śniadanie w ich towarzystwie, jem. Kiedy gramy w karty lub Rummikub, róże wędrują na komodę albo na kozę. Lubię przechodzić obok kwitnących kwiatów i czuć ich piękny zapach. Tak delikatnie, niektóre lekko wyczuwalnie pachną. Można je wąchać, patrzeć na nie, dotykać...
A Wy, jakie kwiaty lubicie najbardziej? Jaki gatunek, jaki kolor?





Dziewczyny, dawno na nic nie zapraszałam. To przez tą moją "przerwę" w życiorysie. Dziś zapraszam na super szybkie danie. Makaron ze szpinakiem, kozim serem, wędzonym łososiem i orzechami włoskimi. Pyszne, lekkie danie, choć sycące. Wystarczy ugotować makaron, poddusić szpinak na odrobinie oliwy z oliwek, doprawić go pieprzem i ziołami (według gustu i ochoty). Wyłożyć na makaron. Następnie posypać kozim serem pokruszonym na mniejsze kawałeczki, wędzonym łososiem pokrojonym w paseczki. Na wierzch posypać orzechami włoskimi i zrobić małe tornado czyli wszystko wymieszać:-) Ja zrobiłam zdjęcie przed tornadem;-) Obiecuję, że będziecie w niebie. Pycha, pycha i jeszcze raz pycha. 
Hmmm...ja kocham szpinak i łososia na równi. Wtajemniczeni wiedzą o tym. Kocham bezgranicznie. Wiem, że nie każdy lubi, ale polubi, polubi, jak tylko spróbuje to danie. No dobrze już, wsiadajcie do samolotów, samochodów, pociągów, na rowery i do mnie przyjeżdżajcie. Jak przyjedziecie to wyciągnę butelkę pysznego wina do naszego dania. Sama butelki nie wypiję, zatem czekam:-)







  Ściskam, całuję i pozdrawiam Was moje kochane Anioły:-)


wtorek, 19 czerwca 2012

Wracam, żeby nie zwariować...

             





              Dziewczyny moje kochane! Musiałam wrócić po dwóch miesiącach, bo dłużej bez Was nie wytrzymam. Ale tak serio...wtajemniczone istoty wiedzą dlaczego mnie nie było. Dziękuję wszystkim za dobre słowo i serce, za wsparcie, którego bardzo potrzebowałam i długo jeszcze będę potrzebować. Walka mojej mamy o zdrowie i życie trwa. A my walczymy razem z nią. Jest bardzo dzielna, ale też niestety bardzo słaba. Umęczona chorobą. Dziś uświadomiła mi, że nie mogę żyć ciągle jej chorobą, bo muszę też zadbać o własne zdrowie i o własne przyjemności dnia codziennego. Wiem o tym, bo to oczywista sprawa, ale nie miałam siły i ochoty na przyjemności.
             Obiecałam jednak, że pokażę dom po malowaniu. W kilku miejscach zaszły zmiany, jak to u mnie zwykle bywa. W kuchni wreszcie okap skończony, dechy nabrały pięknego szarego koloru, zioła rosną, jak wściekłe, salon dostał dwa kolejne krzesła (mega wygodne) i już nawet nie pamiętam, co tam jeszcze;-)  Obiecałam pokazać moje "szarości" wielu osobom, ale ostatnio obiecałam to Pani Kamili, którą serdecznie pozdrawiam z tego miejsca. Fantastyczna, piękna kobieta, o cudnych rudych włosach i ślicznej tęczówce. To taka czarodziejka, która prowadzi salon kosmetyczny i czaruje tam niczym dobra wróżka:-)
             Zanim przejdę do zdjęć, muszę podziękować jeszcze komuś z całego serca. Mianowicie, dziękuję Alicji, która zaprojektowała dla mnie logo mojego bloga. Tak, tak...przepiękne logo, które pokażę Wam w następnym poście. Kochana dziewczyna:-) Dzięki niej mam śliczne logo, które jest jej dziełem, ale jest moje, moje, moje:-).  Dziękuję Maciejce, za jej wielkie serducho i za śliczną kartkę, nad którą to kartką zachwyca się każdy, kto zawita w moje progi. Nie zdążyłam jej podziękować wcześniej. Kartka szła jakoś chyba przez Kanadę, Australię i Bóg wie, przez co jeszcze. A tak serio, listonosz wrzucił do skrzynki dziadka (dziadek mieszka niedaleko nas), a babcia tak skrzętnie schowała, że szukała kilka miesięcy. Ja nie naciskałam myśląc, że to nic ważnego. Ależ się myliłam! To najważniejsza i najpiękniejsza kartka. Mireczko kochana, bardzo dziękuję:-) Chciałam jeszcze podziękować Marcie, która dała mi coś pięknego, choć nienamacalnego. Napisała do mnie maila, w którym zawarła tak kojące słowa wsparcia, pocieszenia i dobroci, że muszę jej podziękować. Dziękuję Anielico:-)
            W maju miałam urodziny (oczywiście osiemnaste;-)). Lata lecą nieubłagalnie, więc naszły mnie myśli w te moje urodziny, ze ja kurcze coraz starsza jestem. Ale za to może mądrzejsza, choć troszkę... Dostałam mnóstwo życzeń. W ogóle nie spodziewałam się, że tyle osób pamiętało o Gosi. Pamiętała również moja Ania. Wysłała mi na maila i przez telefon takie niespodzianki, ze poryczałam się, jak dziecko. Właśnie życzenia i niespodzianka od Ani wzruszyły mnie najbardziej. Zadzwoniłam do tej kobiety i przegadałyśmy jakieś 20 minut chyba. Znamy się wirtualnie, ale nigdy nie rozmawiałyśmy. Nie wytrzymałam, musiałam zadzwonić i wiecie co...Ania jest przesympatyczna i ma taki fajny, spokojny głos. Ależ się cieszyłam tą chwilą! Obgadałyśmy wszystkie zaległości. Łzy leciały po policzkach, ale to były łzy szczęścia. Aniu, bardzo dziękuję:-)
           
             No dobrze, a teraz sesja. Ale tylko dla cierpliwych;-) Nadrobić miałam zaległości i spełnić obietnicę, więc zapraszam:-)
             Jak tylko się zmobilizuję to pokażę sypialnię i drugą łazienkę, tą nieoficjalną część mojego domu. Łazienka jest tylko moja i mężowska;-) Dziś tylko te pomieszczenia, które obiecałam i zdążyłam uwiecznić.

    Na początek moje królestwo:-) Gdyby mi ktoś płacił, siedziałabym tutaj 24 godziny na dobę:-)







Hmmm...ktoś skubnął miskę mojemu psu?



Nasza kura nie wyrabia się bieda ze znoszeniem jajek.  Wszyscy tak kochamy jeść jajka, że ona nie daje rady;-)




Poniżej komin, który został póki co pomalowany na biało. Jak wygram w totka to zakupię te cegiełki stare w odpowiedniej ilości. Dlaczego one takie drogie muszą być? Najgorsze są te narożnikowe...cena z kosmosu;-)





Ulubiona tabliczka mnożenia moje córki:-) 



 Moja suczka, jak to ona, przeszkadzała ile się jej dało. Ona tak śpi, zwłaszcza, kiedy chcę umyć podłogi albo zrobić kilka zdjęć. Przy myciu podłóg to czasami nie wiem, czy popchnąć ją nogą (budzi się w "lekkim" szoku i idzie na swoje posłanie) czy może umyć podłogę dookoła niej ;-)


Tu się obudziła i udaje, że jej nie ma w tym miejscu:-)



Śliczna kartka od Maciejki! Zrobiła czystkę na tablicy i pomalutku znów się będzie zapełniała. 


Kiedyś komuś obiecałam, że pokażę mniejszą łazienkę. To jest wspólna łazienka. Nie jest duża, ale strasznie przytulna. Wszyscy jakoś tak ją lubimy. Gdybym mogła wstawić do niej fotel to siedziałabym w tej łazience i czytała książki. Ale kurcze, za mała jest;-) Może to i dobrze...




         Kończąc tym "sympatycznym" akcentem...

Biegnę zaraz do pracy, ale chciałam wszystkim życzyć miłego dnia, dużo uśmiechu. Wysyłam ciepłe uściski i moc buziaków:-) Trzymajcie się Kochani:-)